Witaj przyjacielu. Dzisiaj opowiem ci historię, która wydarzyła się naprawdę wiele lat temu. Jest to historia o tym, co przydarzyło mi się w dzieciństwie. Jam jest bowiem Ragnar, wojownik Odyna, a opowieść, którą usłyszysz, wydarzyła się w czasach, gdy światem rządzili dawni bogowie.
Wotankeld
Wszystko rozpoczęło się w mojej rodzinnej wiosce Wotankeld. Dzień, w którym rozpoczęła się moja przygoda, miał być dniem dla mnie szczególnym. I takim był, choć miało stać się zupełnie inaczej. W tym dniu miałem przejść ostateczne próby i z chłopca stać się wojownikiem. Aby tak się stało, musiałem pokonać w treningu naszego najlepszego wojownika Ulfa. Wyznaczył mi on spotkanie w Długim Domu. Wcześniej jednak postanowiłem porozmawiać z moim ojcem. Poszedłem w prawo ścieżką prowadzącą do mojego domu, który stał na końcu drogi, za mostkiem. Wysłuchałem pilnie, co ojciec miał mi do powiedzenia, i napiłem się miodu stojącego na stole. Od razu poczułem się lepiej. Poszedłem z powrotem do bramy, tylko teraz skierowałem się w lewo, gdzie przy pierwszym domku natknąłem się na ścinającego drzewo Sigarda. Porozmawiałem z nim przez chwilę. Sigard naśmiewał się ze mnie, że boję się stawić czoło Ulfowi. Dlatego pospiesznie skierowałem się do Długiego Domu. Minąłem kolejny dom i przeskoczyłem z rozbiegu przez palisadę obok niego. Znalazłem się przy samym Długim Domu. Ominąłem go z lewej strony i wszedłem przez otwarte drzwi. W przybudówce znalazłem miecz, topór oraz tarczę. Tak uzbrojony przeszedłem przez kolejne drzwi i stanąłem naprzeciw Ulfa. Musiałem go pokonać! Sięgnąłem po topór i natarłem z pasją na mojego przeciwnika. Po chwili walka była rozstrzygnięta. Wygrałem. Nie zdążyłem się jednak nacieszyć zwycięstwem. Do Długiego Domu wpadł zdyszany wojownik z wieścią, że do Wotankeld zbliża się drakkar Conracka. Ten zły człowiek był wodzem sąsiedniej wioski, której mieszkańców zwaliśmy Mrocznymi Wikingami z racji tego, że żyli z rozboju i gwałtu. Conrack już wielokrotnie próbował zdobyć Wotankeld, ale zawsze udawało się nam odeprzeć atak. Wszyscy wojownicy, na czele z moim ojcem, pobiegli na nadbrzeże i wsiedli do drakkara. Ja z Ulfem również. Po wypłynięciu z fiordu ujrzeliśmy na tle zachodzącego słońca drakkar Conracka. Wrzaskiem dodając sobie animuszu, skierowaliśmy naszą łódź w jego kierunku i nagle stało się. Widziałem, jak Conrack wykonał jakiś ruch rękoma i nasz drakkar zamienił się w kulę ognia. Nastąpił wybuch i... nastała ciemność.
The Ships Graveyard
Utonąłem. Ale Bogowie nie chcieli, abym zginął. Ktoś musiał pomścić śmierć wojowników i mojego ojca oraz ocalić runy. Odyn uznał, że to ja dostanę drugą szansę. Ocknąłem się w wodzie. Energicznie zacząłem przebierać rękoma, aby dotrzeć do powierzchni i zaczerpnąć zbawczego powietrza. Wyczerpany wdrapałem się na brzeg i po chwili wytchnienia rozejrzałem się wokół. Niestety nie zauważyłem żadnego wyjścia. Nie było wyjścia z tej jaskini. Zanurkowałem z powrotem, choć widok, jaki ujrzałem, przeraził mnie. Obok rozbitego wraku naszego drakkara pływały zwłoki moich poległych towarzyszy. Zbliżyłem się do nadbudówki statku i wpłynąłem do środka. Tam dostrzegłem dziurę prowadzącą pod pokład. Wpłynąłem przez nią i w stępce zobaczyłem kolejną wnękę. Znalazłem się w olbrzymim podwodnym basenie, na dnie którego leżał drugi drakkar. Wiedziony instynktem podpłynąłem, aby mu się przyjrzeć z bliska. Za nadbudówką była wyrwa... Wpłynąłem do wnętrza, a potem jeszcze niżej i niżej...
The Underworld Ruins
Płynąłem bez końca jakimś korytarzem i gdy zaczęło mi już brakować powietrza w płucach, woda przejaśniła się i ujrzałem ruiny starożytnej budowli. Łapczywie chwytałem powietrze po wypłynięciu z kipieli. Po chwili popłynąłem dalej, przyglądając się budowli i unikając spotkania z żarłocznymi rybami. W końcu odnalazłem półkę, na którą mogłem bez przeszkód wejść. Patrząc na ścianę zauważyłem, że jest ona popękana. Sięgnąłem po miecz i uderzyłem z całej siły. Odpadł kawałek muru, a pomieszczenie po drugiej stronie napełniło się wodą. Niestety wnęka w murze była nadal za mała, abym się przecisnął. Wskoczyłem więc z powrotem do wody i zanurkowałem do samego dna. Tam znalazłem dziurę prowadzącą do wnętrza starożytnej wieży. Wypłynąłem w owym zalanym pomieszczeniu. Tu ponownie sięgnąłem po miecz, aby rozbić zagradzające mi drogę drzwi. Wskoczyłem na murek po prawej stronie. Przez chwilę rozglądałem się, nie bardzo wiedząc, co począć. W końcu z prawej dostrzegłem wąską półkę prowadzącą do mniejszej wieży. Skoncentrowałem się i wykonałem bardzo daleki skok. Dostałem się do sąsiedniej wieży i tam skoczyłem na kratę, która załamała się pode mną. Znalazłem się w wodzie. Popłynąłem przed siebie, potem w prawo i trochę w dół, i do końca korytarza przed siebie. Wynurzyłem się w jakiejś komnacie. W przejściu do następnej znalazłem wajchę, którą popchnąłem. Krata zasłaniająca basen zniknęła i mogłem zanurkować. Popłynąłem wzdłuż muru i wkrótce dostrzegłem dziurę z lewej strony. Przepłynąłem przez nią, a potem do góry w stronę światła, w prawo i jeszcze raz do góry.
Underworld Ruins At Sigmundr
Wreszcie jacyś wrogowie! Chociaż te dziwne kokony z jadowitymi jęzorami są niebezpieczne. Kilka razy zdarzyło się, że wyrwały mi miecz i cisnęły gdzieś daleko. Dlatego zamiast z nimi walczyć, wolałem je omijać. Plączące się pod nogami kraby są za to łatwymi ofiarami. Tnąc na prawo i lewo, ruszyłem przed siebie. Wkrótce dotarłem do kolejnych śladów po świetności podziemnego świata. Skoczyłem w kierunku półki po lewej, złapałem się krawędzi i podciągnąłem się na nią. Skręciłem w lewo i za kolumną znalazłem tarczę, a obok stertę kości i miecz. Potem rozpędziłem się i skoczyłem na platformę poniżej, gdzie było kilka kokonów i krabów. Raz-dwa się z nimi rozprawiłem, lecz zostałem przy tym lekko draśnięty. Potrzebowałem trochę protein, aby zebrać siły. Zobaczyłem na ścianie jaszczurkę, więc bez wahania ją zjadłem. Później wdrapałem się na wyższą platformę i pobiegłem dalej, omijając po drodze czyhające kokony. Wreszcie ominąłem ostatni kokon i znalazłem się przed zwisającą winoroślą. Skoczyłem na linę z winorośli i wdrapałem się po niej do góry. Na górze czekała na mnie kolejna platforma ze złowrogimi kokonami. Ominąłem je i zbliżyłem się do nadwątlonego muru. Uderzyłem i znalazłem się w olbrzymiej jaskini, pośrodku której stały ruiny jakiejś mitycznej budowli. Podszedłem do niej i wtedy ujrzałem Odyna. Powiedział mi on, że uratował mnie, abym mógł pomścić śmierć towarzyszy i że droga, jaka mnie czeka, jest pełna niebezpieczeństw i daleka. Życzył mi przy tym szczęścia, a później rozbił ścianę zagradzającą dalszą wędrówkę. Przeszedłem przez wnękę i zeskoczyłem na niższą półkę. Zabiłem tam kraba i poszedłem dalej półką, która znajduje się z prawej. Doszedłem do jej końca i zeskoczyłem ponownie niżej. Później jeszcze raz i jeszcze niżej, aż do miejsca, gdzie kończyła się półka. Przede mną była przepaść. Ujrzałem jednak wystającą z wody kolumnę. Rozpędziłem się i skoczyłem. Szczęśliwie wylądowałem na kolumnie, bo gdybym wpadł do wody, to niechybnie zostałbym porażony energią wydzielaną przez dziwne rośliny czy też meduzy. Chwilę odpocząłem i skoczyłem na następną kolumnę, a z niej na występ skalny. Wbiegłem do kolejnej komnaty, zabiłem kraby i wskoczyłem do dziury po lewej stronie.
Underworld Caverns At Skorir
Zeskoczyłem jeszcze niżej, a później kolejnych kilka półek w dół, aż dotarłem do wody. Wszedłem do niej i zanurkowałem. Dostrzegłem tunel, którym popłynąłem. Po pewnym czasie wynurzyłem się, aby zaczerpnąć powietrza, i dalej płynąłem, mijając ruiny kolumn i innych starożytnych budowli. W końcu wypłynąłem w komnacie, w której ujrzałem wodospady. Szybko skierowałem się w stronę widocznej półki. Miałem szczęście, bo zaraz pojawiły się elektryczne meduzy. W kolejnej jaskini zobaczyłem coś, co mnie zdumiało. Małe gobliny biły się z kokonami! Wykorzystując ten fakt, przemknąłem bokiem i w następnej pieczarze wskoczyłem szybko na linę, gdyż wokół czaiło się sporo krabów. Wdrapałem się do góry i skoczyłem na półkę. W kolejnej jaskini wybrałem prawą ścieżkę i omijając kokony oraz kraby, doszedłem do liany. Niestety, nie mogłem jej dosięgnąć. Dopiero kiedy wskoczyłem na białą roślinę, udało mi się sięgnąć liany i wspiąć do góry. Tam pobiegłem również w prawą stronę. Zatrzymałem się nad przepaścią i po chwili skoczyłem na półkę po drugiej stronie. Uważając na kokony, poszedłem półką aż do wyrwy w lewej ścianie.
Underworld River Caverns
Wylądowałem w piekielnie wilgotnej i mrocznej jaskini pełnej kokonów i goblinów. Pobiegłem przed siebie, zabijając tych wrogów, którzy starali mi się przeszkodzić. W końcu dotarłem do urwiska, przy którym się zatrzymałem. Miałem szczęście, gdyż tu przede mną spadł olbrzymi głaz. Ostrożnie zacząłem schodzi z urwiska, gdzie na dole znalazłem płynącą rzekę podziemną. Poszedłem kilka kroków w lewo i to uratowało mi życie. W miejsce, gdzie przed chwilą stałem, runął kawał skały. Cała jaskinia aż zatrzęsła się od tego uderzenia. Dobrze się jednakże stało, że spadł ten głaz. Już wcześniej zauważyłem bowiem zwisającą lianę, ale wisiała ona zbyt wysoko, abym mógł się po niej wspiąć. Dopiero teraz było to wykonalne. Wdrapałem się zatem na głaz, a potem skoczyłem na lianę i po niej wspiąłem się do góry. Tam zeskoczyłem na półkę skalną i zabijając goblina doszedłem do przepaści. Na szczęście pomiędzy urwiskami wisiało kilka lian. Skoczyłem na jedną z nich i ześlizgnąłem się po niej na dół. Zaraz dobyłem miecza i szybko rozprawiłem się z kilkoma goblinami kręcącymi się wokół ognisk. Zanim ich trupy ostygły, ja już szedłem korytarzem w lewo. Na końcu tunelu skierowałem się na platformę po mej lewej ręce. Omijając kokony i rozpadliny, dotarłem w końcu do małego jeziorka z dziwnie jaskrawą wodą. Wskoczyłem do niej i zanurkowałem. Popłynąłem tunelem, a gdy dotarłem do drugiego, skierowałem się w lewo. Trzymając się cały czas prawej ściany tunelu, dopłynąłem do ruin jakiejś starożytnej budowli. W tym miejscu musiałem zacząć szybciej przebierać ramionami, gdyż pojawiła się olbrzymia, drapieżna ryba. Jednak Odyn i tym razem nade mną czuwał, bo znalazłem zaraz tunel prowadzący na powierzchnię.
Eitri Underworld Lair
Po wyjściu z wody nie miałem czasu na odpoczynek, zaraz opadły mnie kraby. Małe i duże. Najpierw chciałem je pozabijać, ale później doszedłem do wniosku, że lepiej jest nad nimi po prostu przeskakiwać. Tak też czyniłem, wspinając się na coraz wyższe półki. Dostałem się do następnej pieczary i tam zabiłem goblina. Poległemu zabrałem tarczę i pochodnię. Minąłem kokony rosnące koło kałuży i wkrótce doszedłem do miejsca, gdzie przy trzech kokonach była mała wnęka w skale. Jak się okazało, był to korytarz najeżony kokonami i kilkoma goblinami. Był w nim także dół z lawą, który ominąłem, trzymając się prawej ściany. W kolejnej jaskini musiałem zabić paru goblinów oraz duże kraby, na które znalazłem ciekawy sposób. Przewracałem je na grzbiet i obcinałem im kończyny. Z jaskini tej nie było wyjścia! Zauważyłem co prawda rysy w ścianie, ale musiałem się zdrowo namachać mieczem, aby ją sforsować. Przeszedłem przez otwór i w kolejnej pieczarze wskoczyłem do dziury. Na dole szybkimi ciosami zabiłem gobliny i slalomem przebiegłem obok wielu zagradzających drogę kokonów, wbiegając w korytarz po mej prawej ręce. Na końcu korytarza wspiąłem się na półkę po prawej i znalazłem się w jaskini z wodnym oczkiem. Przepłynąłem przez nie i po kilku krokach na lądzie doszedłem do jeziorka. Tym razem udało mi się zanurkować. Popłynąłem tunelem, a potem w prawo, gdzie musiałem uniknąć zębów olbrzymiej ryby, i w końcu popłynąłem w lewo tunelem, na którego końcu mogłem wypłynąć na powierzchnię. Po wyjściu z wody przeszedłem do następnej pieczary. Tam rozpętało się piekło. Pełno tam było dużych krabów. Udało mi się je wszystkie zabić po zaciekłej walce, a skorupę jednego z nich wykorzystałem, aby po niej dostać się na półkę skalną. Po chwili odnalazłem tunel...
Helgrind: A Gate Of Hel
Po kilku chwilach ponownie pojawił się Odyn. Oto znalazłem się w Niflheimie, królestwie okrutnej bogini Hel. Aby ułatwić mi walkę z martwymi podwładnymi Hel, Odyn podarował mi pierwszą runę. Dzięki zbieranym po drodze runom miałem zyskiwać magiczne zdolności. Po wysłuchaniu Odyna podszedłem na skraj urwiska i z przerażeniem popatrzyłem na cytadelę Hel i gotującą się wokół niej gorącą lawę. Nie był to jednak czas na strach, zeskoczyłem z urwiska po lewej stronie. Na dole rozpędziłem się i skoczyłem na opuszczającą się właśnie klatkę z dogorywającym nieszczęśnikiem. Potem przeskoczyłem na drugą klatkę, a z niej na skałę po drugiej stronie gotującej się lawy. Przeszedłem pod mostem i ponownie wróciłem po klatkach na drugą stronę lawy. Tam odnalazłem dziurę w skale. Wewnątrz było maleńkie pomieszczenie, z którego wydostałem się, wybijając dziurę z lewej części ściany i zabijając przy okazji gobliny. Przez wybity otwór wyszedłem na korytarz. Stanąłem przed olbrzymimi wrotami prowadzącymi do cytadeli Hel. Ze zgrzytem otworzyły się on przede mną. Za nimi ujrzałem most, którym doszedłem do kolejnych wrót. Tu rozpoczynała się cytadela Hel. Zza wrót wybiegli na mnie umarli wojownicy bogini Hel. Walka z nimi była bardzo ciężka. Jedynie obcięcie głowy pozbawiało ich życia, trafienie mieczem czy toporem w inną część ich zwłok nie robiło na nich najmniejszego wrażenia. Wszedłem do cytadeli i za wrotami skręciłem w lewy korytarz. Daleko jednak nie uszedłem. Drzwi na końcu korytarza były zamknięte. Odwróciłem się w lewą stronę i wspiąłem się na parapet. Popchnięta okiennica wypadła i mogłem zejść na taras. Na nim dopadłem umarlaka stojącego przy wajchach, którymi opuszczał do płonącej lawy klatki z nieszczęsnymi ludźmi. Zabiłem go i wskoczyłem na łańcuch na drugim końcu tarasu. Wdrapałem się na górę i tam w ciasnej wieży zabiłem kolejnych martwych wojowników. Po tym incydencie wyszedłem na górny taras, skąd wziąłem runę. Potem powróciłem do wieży i zeskoczyłem w otchłań. Wylądowałem w komnacie, w której na ścianach wisiało dużo tarcz, mieczy, toporów i maczug. Był tu również umarlak, któremu szybko ściąłem łeb. Dozbroiłem się i wykorzystując łańcuch ześlizgnąłem się piętro niżej. Po zeskoczeniu z łańcucha szybko podbiegłem do dźwigni, której wciśnięcie otworzyło drzwi obok. Wyszedłem na korytarz i zostałem w nim zaatakowany przez martwych wojowników. Rozprawiłem się z nimi i poszedłem w lewo w kierunku doskonale widocznej dźwigni, która otworzyła mi wrota po prawej ręce. Za nimi miałem drobne kłopoty z kilkoma przeciwnikami, lecz udało mi się im pościnać głowy i mogłem przejść przez kolejne wrota z lewej. Tam znalazłem dwie dźwignie, które wcisnąłem. Otwarły się przede mną olbrzymie wrota prowadzące do dziwnej klatki. Wszedłem do niej i nacisnąłem dźwignię. Zamknięta klatka ruszyła.
Bridge Over Geirvimul
Po opuszczeniu klatki przeszedłem kilkanaście kroków, zbliżając się do wielkich wrót. Po ich otwarciu ujrzałem balkon, a na nim wielki posąg bogini Hel, który do mnie przemówił... Kiedy skończył, zbiegłem po schodach na dół do holu, mijając po drodze konającego nieszczęśnika. Na dole starłem się z gigantycznymi krabami i umarlakami. Po zabiciu ich wlazłem na czworakach do wnęk, z których wyszły kraby. W prawej wnęce znalazłem runę oraz miecz, w lewej natomiast tarczę. Następnie zszedłem na dół po schodkach, które znajdowały się przy lewej wnęce. Zdjąłem ze ściany pochodnię i przeszedłem przez drzwi. Poszedłem korytarzem pomiędzy wiszącymi ciałami i wszedłem do drugiego korytarza, pokonując pilnującego go strażnika. Na końcu tego korytarza dojrzałem dźwignię. Pchnąłem ją i drzwi przede mną otworzyły się. Zapaliłem pilnującego ich strażnika i poszedłem korytarzem w lewo, na jego końcu była wnęka, w której był umarlak pilnujący dwóch dźwigni. Po zabiciu sługi Hel wcisnąłem tę przy ścianie. Tuż obok zjechała na dół winda. Wjechałem nią na górę, tam minąłem klatki z zamkniętymi goblinami i podszedłem do dźwigni pomiędzy dwojgiem drzwi. Wcisnąłem ją i wszedłem do lewej komnaty. Zabiłem stojącego przy dźwigni strażnika, a później wyszedłem na taras, gdzie uderzyłem w wielki gong. Szybko odwróciłem się i przebiegłem przez komnatę, wypadłem na korytarz i przeskoczyłem przez barierkę koło drugich drzwi. Znalazłem się ponownie na niższym poziomie, ale tym razem pojawiła się krata łącząca korytarz z tarasem. Tam zabiłem umarlaka i uderzyłem w gong. Zbiegłem na dół po krętych schodach, ale niestety spóźniłem się. Przed nosem zsunęła mi się krata zamykająca dalszą drogę. Zawiedziony wróciłem na górę i tam dostrzegłem wiszący łańcuch. Obok była budowla łącząca tę część cytadeli z inną. Wszedłem na dach tej budowli i ujrzałem otwartą kratę prowadzącą od tyłu do miejsca, gdzie zatrzasnęła się krata. Skoczyłem i z furią natarłem na stojącego tam strażnika. Po chwili jego głowa poturlała się po kamiennej posadzce. Ruszyłem korytarzem i za drzwiami wśród beczek dojrzałem dźwignię. Wcisnąłem ją, po czym niespodziewanie zjechałem w dół, bo, jak się okazało, stałem na windzie. Na dole ściąłem łby dwóm umarlakom. Wszedłem na kolejną windę i przełożyłem dźwignię. Winda ruszyła w daleki rejs nad jeziorem lawy. Cały czas musiałem uważać, aby nie spaliły mnie płomienie. Kilka razy na platformę wskakiwały umarlaki...
Vargeisa: Fires Of Hel
Przeszedłszy kilkanaście kroków, znalazłem się na tarasie. Była tam dźwignia i strażnik. Ten drugi stracił szybko głowę i mogłem użyć dźwigni, aby sprowadzić windę. Kiedy przybyła, okazało się, że aby ruszyła, muszę ponownie wcisnąć dźwignię. Dojechałem do platformy, na której zabiłem umarlaka. Niestety dalsza droga była niemożliwa z uwagi na przestrzeń, jaka dzieliła mnie od następnej platformy. Jedyna droga prowadziła do góry po łańcuchu. Wszedłem po nim na taras, gdzie była dźwignia i oczywiście pilnujący jej umarlak. Wcisnąłem dźwignię i wróciłem na dół. Tak jak myślałem, pojawiła się krata łącząca obie platformy. Przebiegłem przez nią, unikając płomieni, i w biegu ciąłem umarlaków próbujących mnie zatrzymać. W końcu dobiegłem do końca platformy. Stojący tam kościotrup na chwilę przed śmiercią uderzył w gong. Pojawiła się kolejna krata, po której przebiegłem, omijając groźne płomienie. W końcu skończyły się te platformy i ogień. Wszedłem do jaskini, a potem wdrapałem się na górę i przeszedłem przez drzwi. Zatrzęsły się mury cytadeli! Runęły kamienie i przez chwilę myślałem, że skończę w ziejącej lawą otchłani. Kiedy się uspokoiło, przeszedłem przez barierkę z prawej strony i zeskoczyłem na dół. Przez drzwi wszedłem do komnaty, w której czekały mnie jedne z większych kłopotów, jakie napotkałem podczas mej wędrówki. Szybko zabiłem sługusów Hel i zacząłem wspinać się do góry po kamiennych półkach, gdy poziom lawy zaczął się gwałtownie podnosić. To był prawdziwy wyścig o życie. Kilka razy nie bardzo wiedziałem, gdzie skoczyć, bałem się, że nie dosięgnę kolejnej półki, ale podnosząca się lawa dodawała mi determinacji. W końcu złapałem się wiszącego łańcucha i po nim zacząłem się desperacko wspinać coraz wyżej i wyżej...
Eliudnir: Hel' Chamber
Byłem w korytarzu. Żywy, choć zaraz zaatakował mnie umarlak. Zabiłem go i poszedłem korytarzem przed siebie. Uszedłem dość spory kawałek, gdy korytarz zakończył się drzwiami pilnowanymi przez kościotrupa. Obok była też dźwignia otwierająca drzwi. Za nim opadli mnie wrogowie, ale dość łatwo sobie z nimi poradziłem. Miałem już przecież wprawę! Ominąłem kratę, spod której buchały płomienie, podszedłem do beczek przy ścianie po lewej i rozbiłem je. Uderzyłem jeszcze kilka razy i w ścianie powstała wyrwa. Przeskoczyłem ponad lawą na półkę po drugiej stronie, potem na kolejną i wyszedłem przez otwór w murze ponownie na korytarz. Skierowałem się w lewo, ignorując wiszącego w pobliżu nieszczęśnika. Zabiłem wyskakujących z wnęk umarlaków i wcisnąłem dźwignię na końcu korytarza. Krata się podniosła i mogłem przejść przez drzwi. W tej komnacie wcisnąłem dźwignię, zabiłem umarlaki i przeszedłem przez drzwi znajdujące się tuż obok tych, którymi wszedłem. Przede mną był długi i ciemny korytarz. Chwilę zajęło mi jego pokonanie i zabicie wszystkich napotkanych kościotrupów oraz goblinów. Dotarłem jednak do miejsca, gdzie kończył się korytarz. Wisiał tam łańcuch, po którym zlazłem na dół. Kilka celnych ciosów i utorowałem sobie drogę do drzwi, za którymi była mała komnata z dźwignią. Wcisnąłem ją i wróciłem do poprzedniej komnaty. Kamienne płyty w rogach komnaty obracały się teraz i dzięki temu dostałem się do maleńkiego pomieszczenia z dźwignią. Ruszyłem ją i wróciłem ponownie, aby ujrzeć, jak podnosi się krata blokująca do tej pory wyjście z tej komnaty. Korytarz, który tu się znajdował, kończył się basenem z lawą. Nie miałem innego wyjścia, jak wziąć rozbieg i skoczyć na półkę skalną po mej prawej ręce. Błyskawicznie zabiłem kraba i wskoczyłem na znajdujący się nad kolejną przepaścią łańcuch. Wdrapałem się na górę i skoczyłem na półkę, gdzie ujrzałem łażące jaszczurki. Na tej półce była dźwignia, którą wcisnąłem, po czym ponownie wskoczyłem na łańcuch i zeskoczyłem z niego na środkową półkę. Wlazłem do komnaty z trzema płytami nagrobnymi. Otwarły się one i musiałem się zmierzyć z umarlakami. Po ścięciu ich wszedłem najpierw do środkowego grobowca, skąd zabrałem runę Bloodlust, a później udałem się do grobowca po lewej. Jak się okazało, była tam winda, którą zjechałem na dół. Zaraz zostałem dopadnięty przez stado krabów, lecz poradziłem sobie i tym razem. Na końcu tej komnaty przyklęknąłem i na czworakach przeszedłem przez wnękę po prawej stronie. Znalazłem tam wśród pajęczyn dźwignię. Pchnąłem ją i płyta w komnacie z krabami odsłoniła windę. Wjechałem nią na górę. Stanąłem twarzą przed wejściem na schody, a wtedy ukazało się w ścianie niebieskie światło i ponownie przemówiła bogini Hel. Kiedy skończyła, z oświetlonego otworu zaczęły bić we mnie magiczne pociski. Nie miałem ani chwili do stracenia. Szybko wbiegłem na schody i skręciłem w prawo, a za drzwiami jeszcze raz w prawo. Dopadłem kościotrupa pilnującego dźwigni, ściąłem mu łeb i wcisnąłem dźwignię. Pośrodku komnaty zjechała w dół olbrzymia krata, na którą wskoczyłem, i błyskawicznie, zanim się podniosła, z rozbiegu skoczyłem na balkon vis a vis oświetlonego otworu. Zabiłem kolejnego umarlaka i wcisnąłem znajdującą się tam dźwignię. Potem przebiegłem przez drzwi po mej lewej ręce, pokonałem kościeja i znowu wybrałem lewe drzwi. Wpadłem na korytarz, gdzie musiałem rozprawić się z umarlakami oraz uniknąć płomieni tryskających ze ścian. Dobiegłem do miejsca, gdzie korytarze się rozwidlały. Wybrałem prawą odnogę, ale najpierw musiałem wcisnąć dźwignie, aby otworzyć kratę na końcu korytarzyka. W korytarzu tym było ostrze wyłaniające się ze ściany, więc musiałem przypatrzeć się, jak działa, aby nie paść jego ofiarą. Później skręciłem w lewo, wcisnąłem ponownie dźwignię i pokonałem korytarzyk z płomieniami. Na kolejnym rozwidleniu skierowałem się w prawo. Tutaj czekał na mnie korytarz z ruchomymi ścianami. Przeskoczyłem nad tymi częściami podłogi, na które stąpnięcie powodowało ruch ścian. Wpadłem do komnaty, w której znajdowało się kilku goblinów. Kilka ciosów i zostały z nich krwawe strzępy. Wziąłem runę leżącą na półce z posążkiem Hel i wcisnąłem dźwignię. Podniosła się krata w podłodze i mogłem zeskoczyć poziom niżej. Tam zabiłem wychodzące z grobowców kościeje. Wszedłem do jednego z grobowców, co spowodowało, że jedna ze ścian opadła odsłaniając przejście. Przeszedłem do górnej komnaty, gdzie zabiłem kilka kościotrupów, po czym poszedłem w prawo. Znalazłem się w komnacie z kościejami. Zabiłem je i dostrzegłem wiszącą klatkę. Na balkonie powyżej siedział goblin operujący dźwignią opuszczającą klatkę. Ostrożnie podszedłem pod nią i kiedy zaczęła spadać, odskoczyłem. Błyskawicznie wbiegłem na małe schodki i skacząc z nich złapałem się za klatkę i wspiąłem się na nią. Skoczyłem na balkon, gdzie zmasakrowałem jednego goblina oraz drugiego, który przybiegł mu na pomoc. Wszedłem do korytarza pełnego jaszczurek i run. Pozbierałem je i wróciłem na dół, przekładając jeszcze drugą dźwignię na balkonie. Krata zamykająca korytarz przy małych schodkach była teraz otwarta. Pobiegłem tym korytarzem do końca, zabijając po drodze umarlaki. W małej komnacie na końcu była dźwignia, którą wcisnąłem, po czym wróciłem do drzwi w korytarzu i pobiegłem nimi do równoległego korytarza. Tam skręciłem w prawo i znowu pobiegłem do końca korytarza, gdzie również była dźwignia. Wciśnięcie jej zdjęło drugą blokadę olbrzymich wrót, które znajdowały się pomiędzy korytarzami. Wróciłem na mostek łączący korytarze i zeskoczyłem z niego na dół. Wbiegłem przez drzwi pod pomnikiem i tam, unikając płomieni oraz ciosów umarlaków, dopadłem windy.
The Fires Of Sultr
Najwyraźniej Hel była pod wrażeniem tego, co do tej pory dokonałem, bo słowa, które wypowiedziała, tak przynajmniej zabrzmiały. Tak czy inaczej, nie zamierzałem rezygnować z mojej misji. Próbując unikać palących promieni, zeskoczyłem na sam dół. Pokonałem pałętające się tam umarlaki i przebiegłem do kolejnego pomieszczenia, rozbijając drzwi do niego. Znowu musiałem sięgnąć po miecz, a potem poszedłem do końca tego pomieszczenia, gdzie we wnęce ujrzałem runę. Wskoczyłem na tę półkę, zabrałem runę i skoczyłem na drugą półkę. Tam wskoczyłem w otwór. Przed sobą miałem ścianę, a raczej płytę grobowca. Uderzyłem w nią mieczem, pod ciosem rozpadła się na drobne kawałki, odsłaniając korytarz. Zabiłem atakującego mnie umarlaka i skierowałem się w prawo, a później w lewo, po czym wszedłem do komnaty z basenem wypełnionym lawą. Zeskoczyłem na niższy poziom, a później wskoczyłem na pierwszą z kolumn sterczących pośród lawy, potem wykonałem kolejny skok i następny... aż znalazłem się po drugiej stronie lawy. Wspiąłem się na górny poziom, gdzie już na mnie czekał komitet przywitalny złożony z bandy truposzy. Leżał tam także wspaniały romański miecz, który od razu wypróbowałem w walce. Niestety, wrota, z których wybiegły kościotrupy, były zatrzaśnięte i nie mogłem ich otworzyć. Rozejrzałem się i po lewej, na dole dostrzegłem tunel. Skoczyłem i wszedłem do niego. Przy końcu znalazłem miejsce, w którym mogłem przebić skałę. Uderzyłem i skoczyłem w powstałą dziurę.
Hyrokkin: Realm Of Hungr
Poszedłem w lewo i dostałem się na schody za drzwiami. Zszedłem nimi na sam dół. Wlazłem do jakieś piwnicy i doszedłem nią do dużej żelaznej kraty. Po obu stronach kraty widniały drzwi. Wszedłem najpierw do komnaty z lewej. Zabiłem tam truposza i wcisnąłem dźwignię. Później to samo powtórzyłem w prawej komnacie, czego efektem było rozsunięcie się krat. Wszedłem w korytarz i poszedłem do pierwszych drzwi z lewej, unikając po drodze płomieni. Użyłem Rune Power, dzięki czemu z łatwością zabiłem kościotrupy, podpalając je. W kolejnym korytarzu skręciłem w prawo i doszedłem do jego końca. Uderzyłem ostrzem miecza w ścianę, która się rozsypała. Zeskoczyłem na dół, przeszedłem przez komnatę i przez drzwi wszedłem do olbrzymiego korytarza. Było tu pełno kościotrupów i musiałem się porządnie namachać mieczem. Najpierw wlazłem do pierwszej komnaty po lewej. Omijając ostrze, dotarłem do dźwigni i ją wcisnąłem. Opuściłem tę komnatę i poszedłem w lewo do komnaty, nad którą świeciło się żółte światło. Tam czekała mnie trudniejsza przeprawa za sprawą kilku ostrzy więcej. Dotarłem jednak na drugi koniec komnaty i wcisnąłem dźwignię. Potem opuściłem komnatę i starłem się z dużą grupą truposzy. Po zabiciu ich udałem się do ostatniej komnaty, która aktualnie znajdowała się po mojej lewej ręce. Jak się okazało, było ją najłatwiej pokonać. Zamiast pchać się na podwójne ostrza, ominąłem je, idąc tuż przy ścianie po prawej stronie. Co prawda były tam też umarlaki, ale nie sprawiły mi większych kłopotów. Po wyjściu z tej komnaty wskoczyłem na jeden z trzech łańcuchów znajdujących się pomiędzy ostatnią a przedostatnią komnatą, wdrapałem się na górę i zeskoczyłem na półkę. Wszedłem do otworu w ścianie i po chwili doszedłem do owalnej komnaty, gdzie ujrzałem moich martwych towarzyszy oraz usłyszałem złowieszczy głos Hel. Trzymając się prawej ściany, poszedłem w kierunku skośnego kawałka skały po którym mogłem dostać się na wyższy poziom. Zanim tam dotarłem, musiałem uniknąć płomieni, a także atakujących mnie płonących umarlaków. Nie walczyłem z nimi, gdyż nie chciałem sam się zamienić w płonącą pochodnię. Na górnym poziomie ponownie musiałem uniknąć tryskających ze ściany płomieni. Przeszedłem przez wrota, z których na środek komnaty prowadziła platforma i potem skręciłem w prawo do następnych drzwi.
Nagrind: Stand Of The Dishonored
Po zrobieniu dwóch kroków, po prawej stronie zobaczyłem leżącą tarczę. Wziąłem ją i opuściłem ten korytarz skręcając w lewo. W komnacie, do której się dostałem, skręciłem w prawo, a potem w lewo. Ominąłem wszystkie drzwi, zabijając napotkane umarlaki oraz kraby i po skierowaniu się w prawo dotarłem do miejsca, gdzie na niższym poziomie ujrzałem lustrzaną podłogę. Zeskoczyłem tam i chwilę pomyszkowałem, aż wpadłem na to, jak mogę otworzyć drzwi. Obok dwóch dużych filarów znajdowały się dwa kafelki, na których jednoczesne stanięcie powodowało otwarcie się drzwi. Ale jak miałem tego dokonać w pojedynkę? Na ten dalszy kafelek zwabiłem truposza. Powaliłem go, nie ścinając głowy i błyskawicznie pobiegłem na drugi kafelek. Drzwi się na chwilkę otwarły i zdążyłem przez nie przebiec! W komnacie, do której się dostałem, zeskoczyłem z półki i wcisnąłem dźwignię. Odwróciłem się i przeszedłem do pomieszczenia z jeziorkiem lawy. Wskoczyłem na jeden z kamieni, który przetransportował mnie na drugą stronę. Wszedłem do kolejnej komnaty i tam podszedłem do ściany po prawej, zabijając stojącego tam umarlaka. W ścianie ujrzałem rysę. Uderzyłem w nią, co odsłoniło dźwignię. Wcisnąłem ją, szybko się odwróciłem i podbiegłem do wiszącego łańcucha, na który wskoczyłem i podciągnąłem się do góry. Czas był najwyższy, bo lawa zaczęła się podnosić. Na górze zeskoczyłem na półkę i skierowałem się na drugą stronę komnaty. Tam wybiłem dziurę w ścianie pod małą półką, czym odsłoniłem kolejną dźwignię. Wcisnąłem ją, zeskoczyłem na niższy poziom i wbiegłem do komnaty obok pierwszej ukrytej dźwigni. Stanąłem na kamieniu, a poziom lawy zaczął się gwałtownie podnosić. Przeskoczyłem na kolejny kamień i następny, aż wreszcie mogłem wskoczyć do korytarzyka ze szklaną podłogą. W komnacie za nim znalazłem runę, jedzenie oraz tarczę i miecz. To oznaczało kłopoty, i nie myliłem się. W następnej komnacie usłyszałem znowu głos Hel. Pokazała mi, co też przygotowała dla mnie. Setki truposzy zmierzające w moim kierunku... Wszedłem do komnaty z olbrzymim posągiem okrutnej bogini oraz wrotami zabezpieczonymi potężną kratą i wtedy zaczęła się zabawa. Stanąłem na podeście posągu, aby było mi łatwiej ścinać kościotrupom głowy. Kiedy zabiłem ich kilkanaście, wrota zaczęły się bardzo wolno otwierać. Wskoczyłem wtedy na półkę, gdzie było mnóstwo jaszczurek, i spokojnie czekałem, aż się do końca otworzą. Umarlaki nie mogły mnie sięgnąć na półce! Gdy wrota w końcu się otworzyły, przebiegłem przez nie i wcisnąłem obie dźwignie. Po mej prawej ręce otworzyły się drzwi prowadzące do windy.
Helreginn: Machine Of Hel
Wyszedłem z windy, skręciłem w prawo, gdzie zabiłem kilka truposzy, a potem za drzwiami zszedłem na dół schodami po prawej. Na dole rozbiłem ścianę, za którą był basen z wrzącą lawą. Skoczyłem na platformę po prawej, zabiłem kraby oraz kościotrupa i wszedłem do małej komnaty z beczkami ustawionymi w prawym rogu. Wskoczyłem na nie i uderzyłem mieczem w ścianę. Przelazłem przez wybity otwór i znalazłem się na czymś, co przypominało taras. Nie udało mi się otworzyć drzwi, więc wskoczyłem na ławkę przy ścianie, potem złapałem się wystającego kamienia i podciągnąłem się na wyższy poziom. Tam pokonałem umarlaki i obszedłem dziwne urządzenie pośrodku tego poziomu. Zeskoczyłem z powrotem na niższy poziom. Stamtąd mogłem wyjść tylko poprzez wybicie dziury w ścianie powyżej. Tak też uczyniłem, rzucając mieczem, a potem wspinając się. Zeskoczyłem do małej komnaty, gdzie zabiłem kilka truposzy, i przeszedłem do następnej. Rozbiłem ciosem topora stojącą tam figurkę i wcisnąłem dźwignię. Potem skierowałem się przez drzwi, a za nimi w prawo do góry. Uruchomiłem stojącą tam windę i na górze podszedłem do dźwigni po prawej. Wciśnięcie jej spowodowało uruchomienie dziwacznej maszyny. W tym momencie zostałem zaatakowany przez sporą grupę truposzy. Rozprawiłem się z nimi i poszedłem prawym korytarzem prowadzącym do windy. Stanąłem na jej środku i pojechałem na górę. Miałem szczęście, bo gdybym stanął w którymś z jej rogów, zostałbym przebity przez kamienny kolec. Zjechałem windą z powrotem i tym razem poszedłem drugim korytarzem. Pokonałem kilka kościejów i skręciłem w prawo. Przed drzwiami wcisnąłem dźwignię, co spowodowało, że opuścił się most zwodzony prowadzący do tej dziwnej maszyny. Zdjąłem ze ściany drewnianą tarczę i ze strachem, ale też i ciekawością, wszedłem do środka maszyny... Wcisnąłem dźwignię.
Skelkingr Caverns: Goblin's Lair
Nacisnąłem dźwignię i wreszcie znalazłem się w świecie żywych! Nie wszedłem jednak do tunelu naprzeciwko, ale poszedłem w lewo i tam wkrótce znalazłem wejście do następnego tunelu. Jak się okazało, przebycie jego nie było takie proste. W każdej chwili mogła się pode mną zawalić skalista podłoga, dlatego szedłem cały czas przy ścianie. Zabiłem kilka goblinów i przeskoczyłem nad przepaścią. Potem na czworakach przelazłem przez otwór wybity w skale przez goblina. Skręciłem w prawo i dostałem się do kolejnego tunelu. Zabijając pojawiające się co chwila małe potwory, dotarłem do przepaści. Pomiędzy skałami była zawieszona lina. Skoczyłem na nią i podciągnąłem się do góry, gdzie z lewej strony widniał mały tunel. Przeszedłem przez niego i po prawej stronie znalazłem runę. Zeskoczyłem na niższy poziom, gdzie było zgromadzonych kilka goblinów. Szybko zabiłem je i wdrapałem się na górę po półkach koło wbitego w ziemię miecza. Na górze skierowałem się w lewo w stronę kopuły, która w pewnym momencie otworzyła się i wypadło z niej kilku umarlaków oraz goblinów. Kiedy się z nimi rozprawiłem, wszedłem do otwartej kopuły i wcisnąłem dźwignię. Kopuła zamknęła się, ale nic się nie stało. Otworzyłem ją zatem z powrotem i wyszedłem z niej. Obszedłem kopułę i zszedłem na dół do tunelu. Na jego końcu znalazłem dziurę, w którą wskoczyłem.
Skerkir Ravines: Goblin's Lair
Zanim się dobrze rozejrzałem, już zostałem dopadnięty przez hordę goblinów. Kilka cięć i przerobiłem je na stertę krwawego mięcha, a następnie udałem się do tunelu po prawej stronie. Popłynąłem nim, unikając śmiertelnych ciosów ze strony znanych już mi dobrze kokonów. Wkrótce dotarłem do kolejnego jeziorka. Tam skierowałem się do przejścia, przed którym wystawały z wody olbrzymie kości. Kiedy się do nich zbliżyłem, wpadłem w pułapkę. Znalazłem się w klatce. Rozbiłem ją, po czym z powrotem wskoczyłem do wody i zanurkowałem w prawym rogu jaskini. Popłynąłem kawałek i zanurkowałem do otworu w dnie. Przede mną był tunel najeżony pułapkami. Omijając drewniane kije, wypłynąłem na powierzchnię przy przedostatniej pułapce. Poszedłem tunelem, zabijając po drodze kilka goblinów, aż dotarłem do mostu zbudowanego z olbrzymich kości. Zszedłem nim do wody i stanąłem w miejscu, gdzie parowała woda. Po chwili ciśnienie wyrzuciło mnie do góry i spadłem na półkę skalną. Zabiłem goblina, po czym skoczyłem na wiszącą linę po lewej. Wspiąłem się wyżej i zeskoczyłem na kolejną półkę. Z niej wykonałem skok na skałę przypominającą kolumnę, później był skok na następną półkę i w końcu po kilku skokach znalazłem się na półce, na której rosło małe drzewko. Stąd już była prosta droga do wiszącej liny. Wspiąłem się po niej i zeskoczyłem na półkę skalną, która była połączona z drugą stroną mostem. Po zabiciu kręcącego się tam goblina przeszedłem po wiszącym moście nad przepaścią. Tunelem poszedłem w lewo, gdzie przy ognisku siedziały gobliny. Zanim się opamiętały, zostały z nich tylko porozrzucane ochłapy mięsa. Wskoczyłem na sterczący kamień, a potem na linę. Zeskoczyłem z niej na półkę poniżej, przeskoczyłem nad lawą i potem dalej, aż w końcu wylądowałem na drewnianej strażnicy. Zabiłem goblina, pokonałem mostek i skoczyłem na linę. Później znowu na przemian skakanie, wspinanie, skakanie... kraby, gobliny, jakieś latające ustrojstwo... ostatecznie jednak znalazłem się w długim tunelu. Na jego końcu zobaczyłem skórę rozpiętą na kołkach. Wszedłem na nią i po sekundzie byłem na wyższej półce. Zabiłem tam kilka goblinów i skorzystałem z kolejnej katapulty, a następnie jeszcze jednej. Zeskoczyłem z tej półki i dość niespodziewanie wpadłem w pułapkę, lądując w klatce. Uderzyłem mieczem, rozbijając skałę pod sobą. Spadłem niżej i wylądowałem w kolejnej klatce. Otoczył mnie fioletowy dym. Byłem bezradny, gdy gobliny zaczęły ciągnąć do swojego obozowiska klatkę, w której się znajdowałem.
Lair Of The Torfar-Kolla
Kiedy się ocknąłem, moja sytuacja nie wyglądała najlepiej. Byłem zamknięty w klatce, bez broni, a pięć metrów przed klatką stała ogromna bestia! Nie mogłem walczyć, a zatem pozostawała mi tylko ucieczka. Pobiegłem do tunelu, którym wprowadzono bestię, zbierając po drodze broń, i wdrapałem się na półkę po lewej stronie. Z niej skoczyłem na linę, potem drugą i w końcu na półkę po przeciwnej stronie. Wybiłem dziurę w ścianie i zeskoczyłem na dół z półki, po czym poszedłem w lewo, gdzie trafiłem na kości jakiegoś wojownika. Podniosłem mały topór o trzech ostrzach i w tym momencie wypadł na mnie kolejny śnieżny wendol. Szybko wskoczyłem na półkę z prawej strony, później wlazłem jeszcze wyżej i tam zabiłem goblina. Przeskoczyłem na półkę po mej lewej ręce i podszedłem do sterczącej pionowo skały. Uderzyłem w nią toporem, co spowodowało małą lawinę i powstanie dziury w skale poniżej. Skoczyłem do niej, unikając kłów atakującego wendola, i wylądowałem w tunelu. Doszedłem do jego końca i wspiąłem się po skale na górę. Tam znalazłem runę, podniosłem ją i podszedłem do drugiej, która leżała na wystającej nad przepaścią półce. Schyliłem się po nią i wtedy poczułem pchnięcie... runąłem w bezkresną przepaść...
The Gates Of Thorstadt: Hlora's Pass
Jednak i tym razem nie dane mi było umrzeć. Po szaleńczym locie pomiędzy jaskiniami i nad przepaściami w końcu poczułem twarde podłoże pod stopami. Najpierw podszedłem do kraty i popatrzyłem sobie przez nią na odległą, stojącą na skale fortecę - zamek Thorstadt, kryjówkę zabójcy mego ojca Conracka. To tylko podsyciło moją chęć zemsty. Odwróciłem się, podniosłem leżącą na śniegu pochodnię i wszedłem do wnęki w skale po prawej stronie. Tunel był dość kręty, ale nie sposób było się w nim zgubić. Doszedłem w końcu do wielkiej przepaści i tam skręciłem w prawo. Idąc po półce przeskoczyłem nad wyrwą, a później na drugą stronę przepaści w miejscu, gdzie ujrzałem goblina. Zabiłem go i wszedłem do znajdującego się tam tunelu. Po wyjściu z niego wskoczyłem na półkę po lewej, a z niej na półkę po przeciwnej stronie, potem wykonałem jeszcze dwa skoki i wskoczyłem do otworu w śniegu. Wylądowałem na końcu jakiegoś tunelu zagrodzonego drewnianymi sztabami. Za nimi dostrzegłem domek. Rozbiłem drewniane sztaby i podszedłem do domku. Wyskoczyło z niego kilku wojowników Conracka. Kilka ciosów toporem przesądziło sprawę, a ja zdobyłem wreszcie miecz, tarczę oraz gobliński topór. Wszedłem do domku, aby się posilić, a następnie poszedłem za domek, gdzie znalazłem zabite wejście do tunelu. Wspinając się i skacząc na kolejne półki, wydostałem się ponownie na otwartą przestrzeń. Pomiędzy choinkami pojawiły się szybkie gobliny, ale nie miałem z nimi większych kłopotów. Poszedłem dalej między wysokimi skałami, aż doszedłem do przepaści, w którą akurat wpadała lawina. Wybrałem ścieżkę po lewej. Jak się okazało, dobrze, choć miałem sporo kłopotów. Przez cały czas sypały się z góry wielkie głazy, skały się trzęsły, a ja oprócz skakania nad przepaściami musiałem rozprawiać się z napotkanymi goblinami. Dotarłem jednak w końcu do kraty, która zagrodziła mi dalszą drogę. W pobliżu kraty płonęło ognisko, a przy nim leżał romański miecz! Wziąłem go, obróciłem się i wskoczyłem na półkę skalną po mej prawej stronie. Wspiąłem się jeszcze wyżej, a potem zeskoczyłem na dół. Skierowałem się w prawo pomiędzy skały i po chwili ujrzałem w dole wysoką strażnicę, przy której wojownicy Conracka walczyli z wendolem. Poczekałem, aż zabiją śnieżną bestię i bezlitośnie zabiłem ich. Na lewo od strażnicy ujrzałem tunel. Wszedłem do niego i w nim skręciłem w prawo. Spośród śniegu wyłonił się po lewej stronie ołtarz. Podszedłem do niego i wtedy po raz kolejny ukazał mi się Odyn. Powiedział mi, że Conrack ukrywa się w świątyni Lokiego, która to stała przede mną. Raźnym krokiem, pałając chęcią zemsty, poszedłem do niej. Olbrzymie wrota były jednakże zamknięte. Skręciłem zatem w lewo i tam znalazłem małe boczne drzwi. W środku już czekało na mnie kilku wojowników, ale po tym, co do tej pory przeżyłem, byli to dla mnie niegodni przeciwnicy. Wspiąłem się na wyższy poziom po łańcuchu i tam poszedłem w prawo po pochylni do góry. W małej komnacie znalazłem windę, z której skwapliwie skorzystałem.
Mountain Fortress Of Thorstadt
Byłem nareszcie w warowni mego wroga. Zacisnąłem zęby i pobiegłem przed siebie, potem skręciłem w wąską uliczkę po lewej, na jej końcu w prawo, później jeszcze raz w uliczkę z prawej i wreszcie w lewo. Znalazłem się naprzeciwko małego, pilnowanego przez wojowników Conracka, mostka. Krew ich błyskawicznie rozlała się po bialutkim śniegu... Niestety, wrota po drugiej stronie mostka były zamknięte. Wskoczyłem zatem na wózek po lewej stronie mostka, a z niego na daszek. Stąd natomiast skoczyłem w otwór nad wrotami i tak znalazłem się za nimi na dziedzińcu. Wbiegłem na schody po lewej, a w środku także skręciłem w lewo, gdzie była maleńka alkowa z drewnianą podłogą. Uderzyłem w nią mieczem i tym sposobem dostałem się do lochów. Skierowałem się na wprost, potem w lewo i zeskoczyłem jeszcze niżej przez dziurę w podłodze. Na niższym poziomie poszedłem w lewo, a następnie dwa razy w prawo, gdzie dotarłem do wiszącego łańcucha. Wdrapałem się po nim na górę. Tutaj rozbiłem drewniane drzwi i wyszedłem na dziedziniec. Zabiłem na nim kilku rycerzy i odszukałem drugie drewniane drzwi. Rozbiłem je i za nimi wdrapałem się po wiszącym łańcuchu. Znowu musiałem rozbić drzwi, aby wydostać się na zewnątrz. Zabiłem atakującego mnie wojownika i poszedłem ulicą aż do miejsca, gdzie ujrzałem uliczkę po lewej stronie. Doszedłem do jej końca i rozbiłem drzwi z prawej strony. Wszedłem do środka, a następnie wróciłem na główną ulicę, gdzie musiałem stoczyć zażarty bój z kilkom rycerzykami. Później poszedłem kawałek dalej ulicą w kierunku, którego wcześniej jeszcze nie zwiedziłem, i wskoczyłem na platformę po mej prawej ręce. Ponownie użyłem miecza, aby zaszlachtować kilku zbrojnych, i wszedłem do domu. Tam wspiąłem się na górę po łańcuchu. Okno było zasłonięte jakimiś skrzyniami wiszącymi na łańcuchu. Nie zastanawiając się przeciąłem ów łańcuch i skrzynie runęły na ulicę. Wyskoczyłem za nimi i przeszedłem przez drzwi w domu naprzeciwko. Napotkałem w nim kilku rycerzy, ale w miarę szybko sobie z nimi poradziłem. Wbiegłem na wyższe piętro i tam znalazłem drewniane drzwi, które oczywiście niezwłocznie rozbiłem. W korytarzu skręciłem w lewo i wydostałem się na otwartą przestrzeń z wielkim pomnikiem pośrodku. Na podziwianie go nie miałem jednak czasu, bowiem zostałem dopadnięty przez grupkę wojowników. Użyłem miecza romańskiego i mocy run, aby rozstrzygnąć tę walkę bezstresowo. Po zabiciu przeciwników podszedłem do pomnika. Po jego obu stronach były dźwignie. Wcisnąłem je, a za pomnikiem otworzyła się brama. Nie wszedłem tam jednak, ale skręciłem w korytarz z prawej strony. Przebiłem się przez drewniane sztaby.
Hergrimer Quarter: Streets Of Thorstadt
Hmmm... musiałem się jakoś wydostać z tej nory. Miałem już jednak doświadczenie w skakaniu i wspinaniu się, więc nie stanowiło to dla mnie większego kłopotu. Po chwili byłem już na ulicy. Ruszyłem przed siebie, aż doszedłem do drewnianych drzwi w murze. Rozbiłem je i już po kilku sekundach zadawałem ciosy atakującym mnie wojownikom. Zabiłem ich i cofnąłem się z powrotem za mur. Z budynku po lewej wyskoczył na mnie jeszcze jeden wojownik, którego również położyłem. Wszedłem do budynku, z którego wybiegł, i uderzyłem mieczem w belkę podtrzymującą strop. Część stropu opadła, a wraz z nim skrzynki, po których wdrapałem się na strych. Na strychu podszedłem do beczek, rozbiłem je i wyszedłem przez okno. Tam stoczyłem zacięty bój z rycerzami, a później zeskoczyłem na dół i wszedłem do bardzo ciemnego tunelu. Po wyjściu z niego znalazłem z prawej strony między beczkami runę. Wziąłem ją i poszedłem korytarzem dalej aż do dźwigni, którą oczywiście wcisnąłem. Dzięki temu zjechała na dół winda, a ja udałem się nią na górę. Przeskoczyłem nad dziurą i poszedłem do końca uliczki, gdzie po prawej stronie była mała platforma. Wdrapałem się na nią, a potem przez okno dostałem się do środka. Tutaj rozbiłem kilka beczek i wydostałem się na dziedziniec, skacząc najpierw w otwór, a później przechodząc przez drzwi. Zabiłem kilku wojowników i wyszedłem przez bramę na ulicy. Szedłem nią spokojnie aż do budynku, który nagle stanął w płomieniach i wybuchł. Szybko wbiegłem do małej alkowy pod budynkiem i wziąłem stamtąd tarczę oraz runę Bloodlust. Musiałem teraz stawić czoło sporej grupie wojowników. Kiedy już ich wszystkich zabiłem, cofnąłem się kawałeczek i wszedłem w maleńką uliczkę po prawej. Dostałem się tam do środka budynku. Doszedłem do końca korytarza, po czym wskoczyłem na wyższe piętro, a po skrzyni jeszcze wyżej. Przedostałem się do następnego budynku i przez okno wyszedłem na parapet. Przeskoczyłem na drugą stronę i stamtąd skoczyłem na drewnianą półkę przy oknie, z którego wydobywały się płomienie. Stąd skoczyłem na okrągły, kamienny budynek. Wskoczyłem do jego środka...
Grottintanna: Vessel Of Blood
Wbiegłem na górę po schodach i rozglądnąłem się po owalnej komnacie. Po lewej ujrzałem belki podtrzymujące potężny filar. Mieczem skruszyłem owe belki i filar runął, miażdżąc drzwi. Z tylniej komnaty wyskoczył na mnie rycerz. Pokonałem go, zabrałem mu topór i przeszedłem przez zdemolowane drzwi. Wkrótce korytarz się skończył i na dziedzińcu dostrzegłem uwięzionego na skrzyni wendola. Z małej wnęki po prawej wziąłem runę, po czym zeskoczyłem na dziedziniec i cięciem topora przeciąłem łańcuch trzymający bestię. Wendol zeskoczył ze skrzyni i wybił dziurę w murze. Pobiegłem na kolejny dziedziniec, walcząc po drodze z kilkoma wojownikami. Po zabiciu ich wskoczyłem po skrzyni na platformę z prawej, skąd wziąłem magiczną runę i udałem się do korytarza po drugiej stronie dziedzińca. Kiedy wbiegłem do holu, starłem się z dwoma rycerzami. Jednemu z zabitych zabrałem Viking Broad Sword. Skręciłem w lewo i tam znalazłem drzwi, które rozbiłem ciosem miecza. W komnacie wskoczyłem na łańcuch, po którym wdrapałem się na górę. Rozbiłem drewniane drzwi i dostałem się do komnaty, gdzie stał zastawiony jedzeniem stół. Pożywiłem się, a potem rozbiłem belki po lewej stronie. Dzięki temu mogłem przeskoczyć do sąsiedniego budynku. Korytarzem poszedłem dwa razy w prawo i trafiłem do komnaty z wiszącym łańcuchem. Wspiąłem się na górę i przeskoczyłem do kolejnego budynku, potem skorzystałem z łańcucha, aby opuścić się niżej. Na dole zostałem otoczony przez kilku wojowników, więc mój nowy miecz miał okazję pokazać, na co go stać. Następnie wszedłem do komnaty po prawej i tam przy lewej ścianie znalazłem dźwignię, którą wcisnąłem. Szybko przebiegłem przez otwarte na moment drzwi i ponownie wylądowałem na ośnieżonej ulicy. Skierowałem się w lewo, a potem w prawo i zacząłem wspinać się na górę po skrzyniach. W tym momencie znowu pojawił się siejący spustoszenie wendol. Wróciłem do miejsca, gdzie ta śnieżna bestia się pojawiła. Zabiłem kilku wojowników i ruszyłem w ślad za wendolem. Po prawej zauważyłem małe pomieszczenie z wózkiem. Wskoczyłem na niego i podciągnąłem się na piętro. Tam skręciłem w lewo i wyskoczyłem przez okno.
Motsognir: Fierce Resistance
Wszedłem do komnaty przed sobą, gdzie leżał przewrócony stół. Zabiłem wojownika i zjechałem windą po lewej na dół. Zabrałem z piwnicy magiczną runę i wróciłem na górę. Tam wyszedłem na taras i zeskoczyłem na dziedziniec, gdzie zabiłem kilku wojowników. Wcisnąłem dźwignię ukrytą w rogi dziedzińca tuż koło drzwi, które się otwarły, i dostałem się do środka. W komnacie wcisnąłem dźwignię z lewej strony, po czym wróciłem na dziedziniec. Wbiegłem do otwartej przed chwilą komnaty i wskoczyłem na stół, czym opuściłem stojącą na dziedzińcu kolumnę z runą Bloodlust. Wybiegłem po ową runę i starłem się z kilkunastoma rycerzami. Ciężka to była przeprawa, ale nie dałem się zabić. To krew moich wrogów wsiąkła w ten ośnieżony dziedziniec. Później skierowałem się w róg dziedzińca, gdzie w komnacie stały beczki. Przeskoczyłem nad dwiema dziurami i wskoczyłem do owalnego otworu. Tam wlazłem do maleńkiego pomieszczenia z wiszącym łańcuchem. Niestety nie mogłem się dostać na górę, bo droga była zablokowana drewnianymi belkami. Rzuciłem więc do góry toporem i wybiłem dziurę, po czym wdrapałem się na górę i dostałem się do komnaty z dziwnie ludzkimi pomnikami oraz magiczną runą. Kiedy ją wziąłem, kamienne postacie ożyły i musiałem z nimi stoczyć walkę. Opuściłem tę komnatę, wyszedłem na taras i przeskoczyłem na drugą stronę ponad dziurą. Rozbiłem drzwi po lewej stronie i dostałem się do budynku. W holu wskoczyłem na wózek, a z niego na łańcuchy, po których dostałem się na półkę, gdzie leżała magiczna runa Bloodlust oraz wisiała tarcza. Zeskoczyłem z powrotem na dół i wybrałem lewy korytarz, ale tuż przed moim nosem zatrzasnęły się z hukiem drzwi. Odwróciłem się i zabiłem kilku wojowników, po czym wróciłem się kawałek i znalazłem w małej alkowie dwie dźwignie. Wcisnąłem prawą i tym razem poszedłem prawym korytarzem. Wypadłem na dziedziniec, na którym czekała na mnie spora gromadka rycerzy. Z radością mocniej ścisnąłem miecz i z jeszcze większym zadowoleniem poczułem, jak zimna stal wbija się w ciała wrogów. Obszedłem wokół cały dziedziniec kilkakrotnie i gdy okazało się, że nikt nie pozostał przy życiu, otworzyła się krata w budynku pośrodku dziedzińca. Wszedłem tam i wskoczyłem na łańcuch. Kiedy dostałem się na samą górę, skorzystałem z dachu, aby dostać się do zabitego dechami okna. Wybiłem w nim otwór i wszedłem do budynku. Rozbiłem belkę i w podłodze wybiłem dziurę, w którą wskoczyłem. Na dole poszedłem przed siebie i wskoczyłem na półkę, po czym znalazłem się w piwnicy. Poszedłem w lewo, potem prawo, znów w lewo, a później prawo, dwa razy poszedłem na wprost, nie skręcając, dalej kolejny raz w prawo, prosto, prawo, prosto i wskoczyłem na piętro po drewnianej skrzyni. W piwnicach musiałem oprócz wybierania dobrych korytarz zmierzyć się z kilkoma goblinami, a po wejściu na piętro - z wojownikami. Po zabiciu ich podszedłem do ściany po prawej stronie i uruchomiłem znajdującą się tam windę.
Skeggjold Meeting Hall
Poszedłem kilkanaście kroków korytarzem i zeskoczyłem w dół na szklany dach. Rozprysł się on pod moim ciężarem i znalazłem się na samym dole. Opuściłem tę komnatę, zabierając po drodze magiczną runę, i wybiłem dziurę w ścianie. W holu, do którego się dostałem, czekało na mnie kilku przeciwników, zabiłem ich, po czym wszedłem do komnaty po lewej, a zjawiło się ich jeszcze więcej. Po zabiciu ich wdrapałem się na wyższe piętro po kolumnie, która się zawaliła. Na górze, walcząc z wrogami, przebiegłem na drugą stronę tarasu i rozbiłem ostatnie drzwi z prawej. Podszedłem do dźwigni znajdującej się na końcu korytarza i wcisnąłem ją, czym otworzyłem potężne drewniane wrota po mej prawej ręce. Pośrodku otwartej komnaty ujrzałem postument z runą zdrowia! Zdobycie jej nie przyszło mi jednak zbyt łatwo, jako że musiałem pokonać kilku groźnych wojowników. Potem podszedłem do kolumny i dotknąłem dźwigni. Runa zjechała na dół i stała się moją własnością. Później, trzymając w ręce pochodnię, spenetrowałem resztę tej komnaty i w prawym rogu znalazłem dźwignię, która otwarła drzwi do kolejnego pomieszczenia.
Haugspori Plain: Outer Temple Wall
Gdzieś tu blisko był Conrack. Czułem to, co jeszcze bardziej mnie determinowało. Po prawej stronie ujrzałem na półce runę Bloodlust. Wziąłem ją i zeskoczyłem na dolne piętro. Skierowałem się w stronę ściany z witrażem, a wtedy rozprysła się ona i pojawili się wojownicy Conracka. Zabiłem ich, po czym rozwaliłem stemple podtrzymujące windę, biorąc wcześniej runę leżącą we wnęce z prawej strony. Wcisnąłem dźwignię i po chwili byłem już na górze. Skoczyłem na dach sąsiedniego budynku, który załamał się pode mną. Wybiłem dziurę w podłodze i znalazłem się na zewnątrz. Poszedłem przed siebie, aż przy ścianie budynku trafiłem na dźwignię, którą wcisnąłem. Potem skręciłem za rogiem w lewo i rozbiłem drewniane drzwi. Tutaj najpierw wdrapałem się na wyższy poziom, gdzie znalazłem magiczne runy oraz jedzenie, a potem wróciłem na dół i za skrzyniami znalazłem ukryte przejście. W kolejnej komnacie pokonałem wojownika i wdrapałem się na górną półkę po kolumnie. Zabiłem kolejnych chętnych do zmierzenia się ze mną, wcisnąłem dźwignię, po czym zeskoczyłem na dół i wlazłem do małego korytarzyka skrytego za beczkami. Po przebiciu się przez kilka zagradzających drogę belek wydostałem się na otwartą przestrzeń i zobaczyłem kilka stojących tam posągów. Oczywiście, gdy tylko się do nich zbliżyłem, ożyły i po raz kolejny musiałem udowodnić, kto jest najlepszym wojownikiem. Potem ruszyłem w prawo w stronę, gdzie spostrzegłem wielkie płonące płomienie. Zacząłem schodzić na dół w ich kierunku, gdy któryś z wrogów spuścił na mnie kilka wielkich bel drzewnych. Udało mi się jednak uniknąć śmierci przeskakując nad nimi, a potem spokojnie zszedłem na dół i znalazłem się u stóp wielkiej budowli. Skręciłem w lewo i poszedłem wzdłuż niej, aż dotarłem do otwartych drzwi. W środku przy samym wejściu zauważyłem dźwignię. Wcisnąłem ją i przeszedłem przez otworzone dzięki temu drzwi po prawej.
Loki Temple At Thorstadt
A zatem byłem nareszcie w środku świątyni Lokiego. Blisko mego największego wroga. Podszedłem do skrzyni na końcu korytarza, wskoczyłem na nią i wdrapałem się na piętro. Kiedy doszedłem do końca korytarza, zawalił się za mną strop. Zawróciłem, przebijając się przez drewniane belki, i zeskoczyłem z powrotem na dół, po czym ruszyłem korytarzem po lewej. Tam starłem się z wojownikiem, a potem przeskoczyłem nad dziurą i wdrapałem się na połamaną półkę z lewej strony. Na niej odwróciłem się i skoczyłem na parapet po drugiej stronie i po chwili byłem już przy oknie. Wskoczyłem przez nie do środka, gdzie stał posąg Lokiego. Skręciłem w prawo i wskoczyłem na balkon tam się znajdujący. Przeszedłem do drugiej wnęki w ścianie po lewej i stamtąd skoczyłem na drewnianą belkę. Potem przeszedłem na środkową, a z niej skoczyłem w otwór naprzeciwko. Byłem teraz nad komnatą, w której Conrack rozmawiał ze swoimi oficerami. Przyjacielska pogawędka przemieniła się wkrótce w kłótnię, którą Conrack zakończył w dość brutalny sposób przy pomocy podwładnych Lokiego. Kiedy oddalił się wraz z nimi, zeskoczyłem na platformę po prawej i tam znalazłem konającego Sigaurda. Porozmawiałem z nim przez chwilę i zanim skonał, podarował mi swój potężny topór. Podszedłem do drzwi z lewej strony i rozbiłem je ciosem mojej nowej broni. Potem zbiegłem na dół po schodach. Na dole szedłem korytarzem tak długo, aż po prawej stronie znalazłem dźwignię. Wcisnąłem ją i na czworakach przecisnąłem się pod żelaznymi wrotami. Wszedłem na skalną półkę, z której zabrałem runę zdrowia, a potem wróciłem, poszedłem półką po prawej stronie i z zacząłem zeskakiwać coraz niżej po ośnieżonych platformach.
Tyrdall Mountain Range: Wendols' Lair
Ruszyłem przed siebie tunelem i przy wyjściu z niego natknąłem się na Odyna. Dodał mi nieco otuchy i śmiało ruszyłem w dalszą drogę po ośnieżonej i mroźnej krainie. Minąłem pomnik przedstawiający wendola i skręciłem w prawo, gdzie w małym, ślepym kanionie wielki wendol zżerał zabitego wojownika. Zabiłem bestię i zabrałem runę. Opuściłem kanion i poszedłem dalej pomiędzy skałami. Daleko jednak nie uszedłem, bo pode mną załamał się lód i znalazłem się w lodowatej wodzie. Porwał mnie silny prąd, ale udało mi się wypłynąć na powierzchnię przeręblą po prawej stronie. Wyszedłem na lód, ale kiedy doszedłem do klifu, z góry runęła lawina i poleciałem ponownie w wodną otchłań. Popłynąłem do końca tunelu i tam zanurkowałem, wpływając do jaskini. Po wyjściu z wody wspiąłem się na półkę po lewej stronie, a potem jeszcze wyżej i wyżej w kierunku niebieskiego światła, po drodze zabijając kilka goblinów. Na lewo od światła była dziura, w którą wskoczyłem, a z półki, na której się znalazłem, jeszcze niżej. Prawie od razu skoczył na mnie olbrzymi wendol, ale poradziłem sobie z nim dzięki toporowi otrzymanemu od Sigaurda. Ruszyłem pomiędzy skałami przed siebie, ignorując tunel prowadzący w lewo. Dotarłem do zamarzniętego jeziorka, na którym stoczyłem zażartą bitwę z goblinami oraz wendolami, choć tych drugich starałem się uniknąć. Potem wskoczyłem na olbrzymi głaz z prawej, a z niego na przeciwległy, aby w końcu skoczyć do tunelu. Po kilkunastu krokach okazało się jednak, że dalszą drogę blokuje mi olbrzymi głaz. Nie miałem pomysłu, jak sobie z nim poradzić, lecz tym razem wyręczył mnie jeden ze ścigających mnie wendoli. Rozbił głaz w drobny mak. Dalsza część tunelu stanęła przede mną otworem i nie pozostało mi nic innego, jak biec w dół tunelem, a potem wąwozem. Nie było to takie łatwe, gdyż z góry cały czas sypały się na mnie głazy. Na końcu ścieżki wskoczyłem w dziurę...
Tyrdall Mountain Range: Vindsvalr Ravines
Trzymając się blisko ściany, poszedłem lewą półką klifu do wiszącego mostka, który przekroczyłem. Po drugiej stronie ujrzałem goblina skaczącego w przepaść... który, zamiast spaść, został uniesiony podmuchem wiatru i wylądował na klifie po drugiej stronie. Postanowiłem odbyć taką samą powietrzną podróż. W ten sposób dotarłem na półkę skalną, pod którą był wiszący mostek. Zeskoczyłem na niego i z wielkim trudem utrzymałem równowagę, po czym trochę przestraszony przeszedłem na drugą stronę. Tam wykorzystałem jeszcze raz możliwości wiatru i wreszcie znalazłem się na półce skalnej z wnęką, do której mogłem wejść. We wnęce skoczyłem w dziurę, potem niżej i jeszcze niżej aż na sam dół jaskini, gdzie przy ognisku siedziało kilka goblinów. Chociaż nie przejawiały chęci do walki, zabiłem je, a potem opuściłem jaskinię. Szedłem przez otwartą przestrzeń, cały czas trzymając się skały po prawej stronie. Wspiąłem się na półkę skalną i dalej podążałem przy ścianie, aż w końcu znalazłem szczelinę. Przeszedłem przez nią do lasku, w którym zaatakowała mnie gromada goblinów. Ubiłem je, po czym wspiąłem się na półkę skalną i wszedłem do tunelu po mej lewej ręce. Tam zeskoczyłem do otworu w lodzie. Tunel kończył się małą przeręblą, do której wskoczyłem i zanurkowałem. Wypłynąłem na półce skalnej, od której prowadził tunel do zamarzniętej rzeki. Ruszyłem po jej tafli i po chwili musiałem stawić czoło atakującemu wendolowi. Po zabiciu go doszedłem lodową taflą, unikając sypiących się z góry głazów, do końca tunelu, gdzie mogłem się wspiąć na górę. Pokonując kolejne półki oraz tunele, w których musiałem uporać się z goblinami, dotarłem na górę, a tam siedział goblin rzucający kamieniami. Zemsta była słodka i krwawa. Potem uderzyłem toporem w olbrzymi stalagmit po prawej stronie, który spadając wybił dziurę w lodzie. Wskoczyłem do tej przerębli i nurkując pokonałem tunel prowadzący do kolejnego lodowego kanionu. Ostrożnie wszedłem na lód i ruszyłem bardzo powoli przed siebie. Lód był kruchy i co chwila załamywał się przede mną, w końcu jakoś dotarłem na twardszy lód, który wydawał się stabilniejszy. Jednak mimo to trzymałem się ściany. Po raz kolejny okazało się, że instynkt mnie nie oszukał. Z góry posypały się kamienie, ale twardy lód nie załamał się. Gdybym stał teraz na środku... A tak, korzystając z głazów, dostałem się na wąską ścieżkę wśród skał. Biegłem dość długo, mijając zwłoki wojownika oraz porozrzucane kości i przebiegając przez lodowy most, aż dotarłem do końca tunelu, gdzie czekała na mnie ogromna bestia. Była ona potężniejsza od innych wendoli i pokonanie jej zajęło mi sporo czasu. Kiedy jednak w końcu zakrwawiona legła na śniegu, zatrzęsły się ośnieżone skały, a ja wróciłem do rozwalonego mostu. Zeskoczyłem na dół na resztki mostu, po czym obróciłem się i wszedłem do tunelu. Doszedłem nim do przepaści... Innej drogi jednakże nie miałem, więc zamknąłem oczy i skoczyłem... Leciałem bardzo długo, lecz w końcu usłyszałem plusk i poczułem, że jestem w wodzie! Wypłynąłem na powierzchnię i popłynąłem w kierunku lądu widocznego za pobliskim tunelem. Po dotarciu tam zauważyłem mały domek, do którego wszedłem.
Dwarven Mountain Retreat At Gustr
W domku dozbroiłem się w hełm i stawiłem czoło dwóm krasnoludom, po czym wyszedłem z domku i ruszyłem w prawo. Musiałem pokonać mały odcinek drogi rzeką. Kiedy z niej wyszedłem, poszedłem także w prawo, gdzie po minięciu kilku drzew znalazłem małą jaskinię, a w niej krasnoluda pilnującego dźwigni. Zabiłem go, zabrałem mu młot i wcisnąłem dźwignię. Wybiegłem na zewnątrz i zjechałem na platformie pod ziemię. Na dole zeskoczyłem do wody i rozejrzałem się. Jedyne wyjście było niedostępne, jako że była tam żelazna krata. Spenetrowałem całe pomieszczenie i w jednym z rogów zanurkowałem, w ten sposób przedostałem się do komnaty z dźwignią. Wcisnąłem ją i błyskawicznie wróciłem, aby zdążyć, zanim krata ponownie opadnie. W nowej komnacie popłynąłem w lewo i wyszedłem na platformę po prawej. Podlazłem do ustawionych w kącie beczek i kopniakami rozbiłem je. Za nimi ukryta była dźwignia. Wciśnięcie jej spowodowało, że za moimi plecami opuściła się w dół rampa, po której dostałem się do korytarza na górze. Skręciłem w prawo i stoczyłem krótką walkę z krasnoludem. Potem przeszedłem przez drzwi po lewej i rozbiłem tam ścianę w miejscu, gdzie stały beczki. Przede mną były kręte schody prowadzące do góry. Zacząłem nimi iść i przy najbliższej okazji skręciłem w lewo. Korytarzem poszedłem w prawo i zaraz potem zeskoczyłem przez otwór w lewej ścianie do miejsca, gdzie pracowały krasnoludy. Zabiłem je i opuściłem tę komnatę przez solidne drewniane drzwi. Ruszyłem przed siebie, dochodząc do wiszącego gongu, którego pilnował krasnolud. Zabiłem go i uderzyłem w gong, po czym szybko wbiegłem po schodach do komnaty, w której zostałem otoczony przez gromadę krasnoludów. Ich herszt raczej niezbyt dyplomatycznie oświadczył mi, że oto dobiegł kres mojej wędrówki. Jakoś nie przekonało mnie to i używając kombinacji Bloodlust, mocy run i młota, rozstrzygnąłem szybciutko tę potyczkę. Opuściłem komnatę tylnymi drzwiami i zbiegłem na dół po schodach. Na dole przekroczyłem rzeczkę, przebiegając po wiszącym moście, i wszedłem do komnaty naprzeciw, gdzie starłem się z kilkoma krasnoludami. Po zabiciu ich wcisnąłem dźwignię znajdującą się na wprost drzwi i wyszedłem ponownie nad rzekę. Wskoczyłem do wody i popłynąłem z prądem w kierunku wiatraka, przy którym wyszedłem na ląd. Wspiąłem się na klif po półkach skalnych i ruszyłem wąską półką omijając łopaty wiatraka. Po drugiej stronie klifu była komnata wykuta w skale, której pilnował krasnolud. Pokonałem go i wcisnąłem dźwignię, po czym wróciłem na sam dół klifu i wlazłem przez otwarte teraz drzwi. Pokonałem kolejnego krasnoluda i wcisnąłem drugą dźwignię, co spowodowało, że ramiona wiatraka niemal zatrzymały się. Wdrapałem się jeszcze raz na klif i tym razem wskoczyłem na ramiona wiatraka. W taki oto sposób dostałem się do korytarza na górze. Doszedłem nim do kręcących się trybów. Spróbowałem szczęścia i wcisnąłem się pomiędzy tryby machiny. Po kilku sekundach byłem już po drugiej stronie, przy jakichś schodach prowadzących w dół. Zszedłem po nich na dół do komnaty, w której zabiłem krasnoluda, a następnie uderzyłem toporem w pierścień kręcący trybami machiny. Wskoczyłem bez chwili wahania w powstałą dziurę i wylądowałem w wodzie...
Reginn River Engines
Popłynąłem do prawego brzegu i wdrapałem się na ląd. Wyjąłem topór i poszedłem do jaskini z prawej, gdzie były uwięzione gobliny. Przycisnąłem dźwignię, aby je uwolnić, a następnie wróciłem w pobliże tamy, żeby uderzyć w gong. Jego dźwięk spowodował, że w jaskini otworzyły się drzwi i wypadło z nich kilka rozeźlonych krasnoludów. Zabiłem je i przeszedłem przez drzwi. Omijając gorącą parę doszedłem do dźwigni, której wciśnięcie spowodowało otwarcie tunelu w tamie. Wróciłem do gongu, wskoczyłem do wody i przepłynąłem pod tamą. Potem dopłynąłem do wielkich metalowych ramion jakiejś machiny przypominającej koło wiatraka wodnego. Wskoczyłem na jedno z tych ramion i dostałem się na drugą stronę, do kolejnego jeziora. Następną tamę pokonałem nurkując i przepływając przez tunel. Wspiąłem się na skalisty brzeg po lewej i dotarłem do jaskini, zabijając po drodze siedzącego przy ognisku goblina. W jaskini nacisnąłem dźwignię, która opuściła na dół windę z kilkoma krasnoludami. Po rozprawieniu się z nimi wcisnąłem po raz drugi dźwignię i wjechałem nią na górę. Uderzyłem w gong i zeskoczyłem na półkę znajdującą się z lewej strony poniżej. Potem wskoczyłem do wody i przepłynąłem pod ostatnio pokonaną tamą. Wydostałem się na półkę skalną po prawej stronie i tam odnalazłem małą wnękę z wiszącymi łańcuchami. Spuściłem się po nich na dół i wcisnąłem znajdującą się tam dźwignię. Spowodowało to podniesienie się stanu wody i zapalenie się jednej z krasnoludzkich maszyn, a tym samym zatrzymanie się trybów. Wdrapałem się po nich na tamę, a z niej zeskoczyłem do wody i dopłynąłem do pomostu. Na pomoście starłem się z krasnoludem stojącym przy gongu. Potem pobiegłem na koniec pomostu i wdrapałem się na górę po łańcuchu. Na górze wcisnąłem dźwignię i zeskoczyłem z powrotem na pomost. Pobiegłem na jego drugi koniec, zabijając po drodze atakującego mnie krasnoluda. Na końcu pomostu wdrapałem się na piętro, gdzie starłem się z kilkoma krasnoludami. Potem wcisnąłem dwie dźwignie w kątach tej komnaty. Pojawiło się sporo goblinów, ale nie miałem z nim większych kłopotów i wjechałem jeszcze wyżej windą. Pośród olbrzymich rur jakiejś pokracznej maszyny zaatakowały mnie krasnoludy. Pozabijałem je i skierowałem się w lewo przez otwór w ścianie.
Dwarven Mountain Lair At Nordri
W komnacie po mej lewej ręce znalazłem dwie magiczne runy oraz gobliny, które bardzo chciały spróbować szczęścia, a znalazły śmierć. Wróciłem na korytarz i ruszyłem nim dalej, aż doszedłem do tarasu, na którym stał gong. Uderzyłem w niego, a goblin po drugiej stronie podbiegł do drugiego gongu i uderzył w niego, co spowodowało, iż wysunął się most i mogłem przedostać się po nim na drugą stronę. Kiedy się tam znalazłem, pobiegłem w lewo i tam wspiąłem się po łańcuchu do owalnej rury. Znalazłem się w małym pomieszczeniu i po sekundzie zostałem zaatakowany przez goblina, który wybiegł przez dziurę w ścianie. Zabiłem go i poszedłem korytarzem znajdującym się za otworem, którym wbiegł goblin. Tam podsłuchałem rozmowę więziennych strażników i gdy stwory skończyły rozmawiać, podszedłem do dźwigni po prawej i wcisnąłem ją. Tym samym otworzyłem zamknięte do tej pory w celach gobliny, które zaczęły walczyć z krasnoludami. Poczekałem chwilę, aż szeregi walczących się przerzedzą, i sam wkroczyłem do akcji skacząc na dół. Kiedy na podłodze pozostały już tylko strzępy stworów, wszedłem do komnaty znajdującej się pod dźwignią na górze. Tam wcisnąłem dźwignię z lewej strony i wyszedłem na korytarz, po czym poszedłem do otwartych przed chwilką drzwi na jego końcu. W tunelu, do którego wszedłem, skręciłem w lewo. Przebijając się przez belki zasłaniające przejście, potem schodząc w dół ze wzniesienia i walcząc z krasnoludami dotarłem do komnaty, w której zaatakowały mnie kraby. Trzymając jednak topór Siguarda w rękach nie miałem kłopotu z pozbawianiem ich szczypiec. Później skierowałem się w stronę kopuły na drugim końcu komnaty. Kiedy do niej doszedłem, otwarła się z sykiem i przede mną stanął zmutowany krasnolud potężnie uzbrojony w jakieś ostrza i strzelający ognistymi kulami. Wykorzystując połączenie magicznych run i topora Siguarda pokonałem go, po czym odwróciłem się i skręciłem w lewo do otworzonej przed momentem komnaty. Tam ujrzałem walczące ze sobą krasnoludy i gobliny, które, gdy mnie zobaczyły, rzuciły się w moim kierunku. Pozabijałem je wszystkie, a później podszedłem do dźwigni przy drzwiach po lewej stronie. Otwarłem je i na drugim końcu komnaty starłem się z krasnoludami udającymi pomniki. Po zabiciu, a może raczej rozbiciu, ich rozbiłem pomnik stojący w wodnym oczku po prawej strony od wejścia, a następnie wyskoczyłem przez okno, które otworzyło się pomiędzy pomnikami. Na dole podszedłem do dźwigni, a po jej wciśnięciu obróciłem się i rozbiłem mur z lewej strony. Wlazłem do wieży, pozabijałem uciążliwe kraby i wspiąłem się na piętro, gdzie wcisnąłem obie dźwignie, dzięki czemu na zewnątrz pojawiła się winda. Aby się na nią dostać, musiałem zabić kilka goblinów, ale kiedy się z nimi uporałem, dostałem się windą na górę. Na piętrze opadły mnie krasnoludy, więc skorzystałem z połączenia mocy run i topora, aby je zabić, po czy skierowałem się do końca korytarza po lewej. Tam wcisnąłem dźwignię, co spowodowało, że na środku komnaty zawisła w powietrzu platforma z gongiem. Musiałem się jakoś na nią dostać... Najpierw zeskoczyłem na półkę poniżej, potem skoczyłem na kopułę dziwnej maszyny, z niej przeskoczyłem na tryby, a stąd na półkę po lewej i już byłem na miejscu. Uderzyłem w gong, odwróciłem się i pobiegłem korytarzem, omijając po drodze dziwne metalowe maszyny, które wybuchały z hukiem. Na końcu korytarza znalazłem magiczną runę. Wziąłem ją, odwróciłem się i przeskoczyłem do korytarza po mej lewej ręce. Kiedy dotarłem do wyrwy w podłodze, ominąłem ją i poszedłem w lewo. Zeskoczyłem z krawędzi na dół, gdzie pracowały jakieś machiny. Poszedłem w prawo i tam znalazłem cztery pracujące gobliny. Kiedy je zabiłem, napędzana przez nie maszyna zatrzymała się. Teraz odnalazłem wiszący obok największej maszyny łańcuch i wspiąłem się po nim na górę, po czym zeskoczyłem na kopułę maszyny, wdrapałem się po niej na kręcące się ramiona, unikając płomieni, i z owych ramion skoczyłem na jedną z półek. Na półce wspiąłem się na metalową belkę, z niej na następną półkę, a później zaczekałem, aż z otworu na górze przestanie tryskać ogień, i wskoczyłem tam. Dostałem się do jakiegoś zimnego tunelu przypominającego ścieki. Po kilku krokach trafiłem na główny tunel. Po lewej była olbrzymia krata, więc przeskakując z platformy na platformę skierowałem się w prawo. Nie było to łatwe, bo nie dość, że odległości pomiędzy platformami były spore, to jeszcze czaiły się na nich krasnoludy i gobliny. W końcu udało mi się dotrzeć do końca tunelu i w następnym znalazłem otwór w podłodze, do którego wskoczyłem.
Dwarven Aquaducts At Fullangr
Przy końcu tunelu podniosłem leżącą runę Bloodlust, po czym wyskoczyłem z niego i zaatakowałem stojących po lewej stronie krasnoludów. Po zabiciu ich przelazłem przez otwór za gongiem i tam wskoczyłem do wody. Popłynąłem wzdłuż prawej ściany, a potem kraty i wylazłem na ląd. Wszedłem do komnaty pośrodku i wdrapałem się na wyższe piętro po łańcuchu. Na piętrze dopadłem dźwigni i ją wcisnąłem, co spowodowało, że przed budowlą wysunął się mostek łączący budowlę z tunelem, którym tu przyszedłem. Wróciłem więc do tego tunelu i poszedłem cały czas prosto. Przeskoczyłem nad przepaścią, uniknąłem wybuchowych maleństw i wdrapałem się do tunelu po lewej stronie, a tam wskoczyłem do otworu w podłodze. W tym tunelu przeskoczyłem nad dziurą, ominąłem metalowe puszki i wdrapałem się do kolejnej rury, w wyniku czego znalazłem się w jakiejś piwnicy. Poszedłem w prawo, potem w przód, w lewo, w prawo, naprzód i w prawo, gdzie ujrzałem runę Bloodlust. Zanim ją jednak podniosłem, zostałem zaatakowany przez krasnoludy. Zabiłem je i zagrałem sobie dla relaksu na rogu leżącym w kącie. Później odwróciłem się i poszedłem cały czas prosto aż do przeciwległej ściany. Tam skręciłem w lewo i znalazłem kolejną runę Bloodlust. Potem obróciłem się i podążyłem w przeciwnym kierunku, cały czas trzymając się muru. Po chwili doszedłem do płynącej rzeki. Miała ona bardzo silny prąd. Skręciłem w prawo i po dojściu do końca komnaty, tuż przy kracie wskoczyłem do wody. Walcząc z prądem wydostałem się po drugiej stronie i tam rozbiłem ciosem topora ścianę. Za nią była kolejna rzeka, ale tym razem woda płynęła leniwie i sięgała mi co najwyżej do kolan. Kiedy do niej wszedłem, zaatakowały mnie gobliny oraz kraby. Mój topór ponownie splamił się krwią... skierowałem się w lewy tunel i przy jego końcu, gdy woda stała się głębsza, zanurkowałem i popłynąłem tunelem trzymając się prawej ściany. Wkrótce natknąłem się na dziurę, którą mogłem się wynurzyć na powierzchnię. W tej komnacie stał monstrualnych rozmiarów pomnik krasnoluda, a za nim dostrzegłem kamienne wrota. Przeszedłem przez nie, skorzystałem z kombinacji magicznych run oraz topora Siguarda i wyciąłem atakujących mnie maluchów. Potem rozbiłem drewniane drzwi z lewej i wbiegłem na górę po krętych schodach. Ponownie przemieniłem w drzazgi kolejne drzwi i po wejściu na balkon uderzyłem w gong, po czym zeskoczyłem na dół na pomnik i przeszedłem przez otwarte wrota naprzeciwko pomnika. Bacznie się rozejrzałem i roztrzaskałem trzy belki podtrzymujące olbrzymią kolumnę po mej lewej ręce. Kolumna z hukiem runęła do wody, a ja wskoczyłem na małą platformę po prawej. Kiedy dojechała ona do drugiego brzegu, zeskoczyłem na półkę i poszedłem nią do końca tunelu, gdzie wcisnąłem dźwignię. Wrota otwarły się i dalsza część tunelu stanęła przede mną otworem.
Water Reserves At Gloinn
Doszedłem tunelem do wielkiej komnaty wypełnioną wodą i tam, przeskakując z platformy na platformę, przedostałem się do korytarza z prawej strony. Co prawda dojścia do niego pilnowały gobliny, ale cóż to był dla mnie za przeciwnik?! Potem minąłem zielone grzybki i wyskoczyłem na taras przez pierwsze okno po lewej. Tam chwyciłem runę Bloodlust, wykorzystałem połączenie magicznych run oraz topora Siguarda i runąłem na krasnoludy. Szybko je zabiłem i równie błyskawicznie rozprawiłem się z ich hersztem. Potem nacisnąłem dźwignię przy drzwiach z lewej, co spowodowało, że wysunął się ukryty do tej pory most. Przebiegłem po nim i na drugiej stronie wcisnąłem drugą dźwignię. Pojawił się drugi most i dostałem się po nim w pobliże drewnianych belek podpierających olbrzymią rurę. Rozwaliłem je, a maszyna, która była zasilana przez ową rurę, doznała awarii i po drugiej stronie komnaty powstała dziura. Ruszyłem tym tunelem i wkrótce trafiłem znowu nad wodę. Skorzystałem z ruchomej platformy, aby się przedostać na drewnianą platformę. Skręciłem w lewo i unikając gorącej pary doszedłem do końca platformy, skąd wskoczyłem na wiszącą linę. Potem na drugą i do dziury widniejącej w rurze. Najpierw skierowałem się w prawo, skąd wziąłem magiczną runę, a później wróciłem i polazłem w lewo, gdzie wskoczyłem do wielkiego otworu.
Hlevangr Resrvoire
Wybiegłem z rury do owalnej komnaty, gdzie były trzy dźwignie. Wcisnąłem tę przy wyjściu z rury, po czym obiegłem komnatę dookoła i wcisnąłem drugą dźwignię, a na końcu tę na dole. Komnata zaczęła się szybko napełniać wodą. Wyniosła mnie ona do tunelu powyżej. Doszedłem nim do miejsca, gdzie mogłem wybić dziurę w dole rury. Tak też zrobiłem i wylądowałem w komnacie na dole. Kiedy znalazłem się na jej środku, zza ściany wybiegł ciężko zbrojny krasnolud-robot. Użyłem tradycyjnie topora i magicznych run, aby go zniszczyć. Później skierowałem się do komnaty po prawej. Najpierw nacisnąłem środkową dźwignię, a następnie tę z prawej. Z obu otworzonych korytarzy wypadły gobliny i krasnoludy, które jednak zamiast zaatakować mnie zaczęły tłuc się pomiędzy sobą. Nie wytrzymałem i też się dołączyłem do bitwy, ale zadanie miałem nieco ułatwione. Po rozstrzygnięciu starciu wszedłem na górę środkowym wejściem. Tam skręciłem w lewo i obszedłem dookoła owalną komnatę. Na jej końcu była niebieska runa zdrowia. Podniosłem ją i wskoczyłem na wiszącą skrzynię. Przeciąłem podtrzymującą ją skrzynię i zjechałem razem z nią w dół. Chwyciłem runę Bloodlust, po czym zeskoczyłem jeszcze niżej do wody. Użyłem kombinacji magicznych run i topora, aby zabić krasnoluda-robota i gobliny, a później poszedłem w stronę kraty na końcu tunelu. Po lewej stronie był korytarz zatarasowany belkami. Toporem zamieniłem belki w drzazgi i po pokonaniu kilku schodków znalazłem się w komnacie. Kilka ciosów i krasnoludy oraz gobliny przeszły do historii, a ja wcisnąłem dźwignię po lewej i skoczyłem do rzeki.
Hornbori: Outside The Dwarven Forge Towers
Unikając olbrzymich kłów drapieżnej bestii, popłynąłem w kierunku sterczącej z wody platformy. Jednak nie mogłem jej dosięgnąć! Nie poddałem się i kilka razy naparłem na jeden z filarów i platforma runęła do wody. Wdrapałem się na nią, a potem po łańcuchu wydostałem się z kanałów. Na górze stała mała chatka. Kiedy się do niej zbliżyłem, wyszedł z niej krasnolud. Po krótkiej walce legł on na deskach, a ja obszedłem chatkę i przeskoczyłem na sąsiednią półkę, gdzie rozwaliłem dwoje drewnianych drzwi i wcisnąłem za nimi dźwignie. Po dokonaniu tego zeskoczyłem w wodę po prawej stronie, tam gdzie stały dwa duże posągi, a naprzeciw nich chatka. Wydostałem się z wody po rampie, podniosłem runę Bloodlust i wszedłem do korytarza naprzeciwko. Tam dopadło mnie kilka krasnoludów, które pojawiły się z sąsiedniej komnaty. Po rozprawieniu się z tą gromadką maluchów wspiąłem się po wystających kamieniach po prawej i uderzyłem w mur, który się rozsypał. Wyszedłem na dziedziniec, na którym zostałem zmuszony stoczyć zażarty bój z krasnoludami oraz goblinami. Później doszedłem laskiem do drewnianych drzwi. Gdy się otwarły, wyskoczyła na mnie grupka krasnoludów, a kiedy udało mi się je pokonać, pojawiła się kolejna grupka. Wyczerpany wskoczyłem na jeden z wiszących łańcuchów i wspiąłem się na górę, gdzie mogłem pożywić się i uzupełnić magiczną moc run. Po uczynieniu tego zszedłem na dół i przeszedłem przez drzwi na prawo od pomnika potwora. Po drugiej stronie komnaty zauważyłem drzwi oraz runę Blodlust. Błyskawicznie do niej podbiegłem, a potem rzuciłem się na atakujące krasnoludy. Nie miały żadnych szans... Następnie podszedłem do drzwi, wcisnąłem dźwignię i wyszedłem na malutki taras. Bez zastanawiania się nacisnąłem dźwignię, a z tarasu wysunął się pomost, na który oczywiście wszedłem. Z niego zeskoczyłem na rurę po mej prawej ręce, pobiegłem nią kawałek i zeskoczyłem tym razem w lewo na jeszcze niższą rurę. Idąc cały czas przed siebie trafiłem w końcu na stojącą pionowo rurę, do której środka mogłem wskoczyć.
Solblindi: Dark Dwarf Citadel
Wyskoczyłem z rury przez dziurę w kracie i pozabijałem pracujące krasnoludy. Zaraz potem z góry zjechała winda z jeszcze jednym krasnoludem. Zabiłem go i wjechałem windą na górę. Na końcu bardzo dłuuugiego korytarza znajdowała się komnata z pomnikami bestii Lokiego. Zanim jednak zeskoczyłem na dół pojawiły się krasnoludy i dopiero gdy się z nimi uporałem, zeskoczyłem na dół. Położyłem trupem kolejnych wrogów i przeszedłem przez podwójne, drewniane wrota. Za nimi czekała na mnie bez mała armia krasnoludów! Tym razem wspomógł mnie Odyn. Krasnoludy w mgnieniu oka zamieniły się w masę parującego mięcha. Kiedy wszedłem na murek, Odyn do mnie przemówił i powiedział mi, że muszę odnaleźć przywódcę krasnoludów, bowiem bez niego lud małych stworów słuchał rozkazów Conracka i Lokiego. Gdy skończył mówić, pośrodku przepaści niespodziewanie uformowała się potężna platforma. Wziąłem rozbieg i przeskoczyłem na nią, a potem wdrapałem się po półkach z prawej na drugą stronę. Tutaj stoczyłem bój z atakującymi mnie krasnoludami, po czym poszedłem w lewo, gdzie na krawędzi leżała runa Bloodlust. Gdy ją podniosłem, wysunął się most, który prowadził do olbrzymich wrót pilnowanych przez krasnoludy oraz krasnoluda-robota. Użyłem magicznych run i zmasakrowałem je. Potem wcisnąłem dwie dźwignie i dostałem się przez wrota do wielkiego holu pełnego krasnoludów i goblinów. Ciężka to była walka, lecz dzięki jedzeniu porozrzucanemu po kątach oraz magicznym runom pokonałem przeciwników. Później udałem się na górę po rampie i nacisnąłem dźwignię po prawej, co sprawiło, że podniosła się część ściany. Wszedłem do kolejnego holu i tutaj czekały na mnie dwa krasnoludy-roboty. Ponownie najlepszym sposobem na nie okazało się zamrożenie. Gdy zabiłem ich obu, otworzyły się drzwi, a gdy tam wszedłem, usłyszałem głos, od którego ścierpła mi skóra. Najgorsze jednak miało dopiero nastąpić... Spomiędzy skrzyń wyłonił się monstrualnych rozmiarów metalowy krasnolud. Zaczął on strzelać piorunami. Musiałem szybko działać, więc pobiegłem w kierunku żarzącej się na niebiesko kolumny, która teleportowała mnie na górną półkę. Tam znalazłem świecącą na czerwono dźwignię i wcisnąłem ją. Potwór lekko zachwiał się na nogach. Na dole otworzył się także drugi teleport. Zeskoczyłem na dół, wbiegłem do niego i ponownie wylądowałem na górze. Nacisnąłem następną dźwignię... i musiałem powtórzyć wszystko cztery razy, zanim monstrualny krasnolud padł, a w jednej z kolumn otworzył się złoty teleport. Skorzystałem z niego niezwłocznie.
The Dwarven Outpost
Przede mną pojawił się ponownie Odyn. Przekazał mi złą wiadomość. Conrack z polecenia Lokiego ruszył na moją wioskę, aby zdobyć święte runy. Czas uciekał, a ja musiałem dotrzeć do Wotankeld i powstrzymać Conracka za wszelką cenę. Przecież nie mogłem dopuścić do Ragnarok. Kiedy Odyn zniknął, przeskoczyłem przez barierkę i na dole skierowałem się w lewą stronę. Wkrótce po mej prawej ręce ujrzałem wnękę w skale. Na małej polance siedziała przy ognisku gromadka krasnoludów gotująca w kotle goblina. Zabiłem je, po czym wszedłem do krasnoludzkiej budowli. Wziąłem leżącą na skrzyniach runę i ochoczo ruszyłem na górę po krętych schodach. Przeszedłem przez komnatę ze śladami niedawno odbytej biesiady i zbiegłem w dół korytarzem. Pokonałem zagradzającego mi drogę krasnoluda i wcisnąłem dźwignię. Szybko wskoczyłem na coś w rodzaju windy, co przewiozło mnie na drugą stronę kanionu. Tam zmierzyłem się z następnym krasnoludem i wcisnąłem kolejną dźwignię, która otworzyła wielkie żelazne wrota w kanionie. Zeskoczyłem na dół do kanionu, poszedłem w lewo i po chwili znalazłem się przy otwartych przed momentem wrotach. Ruszyłem w głąb olbrzymiego korytarza, przechodząc po drewnianej kładce ponad przepaścią. Wybiegłem na otwartą przestrzeń i dobiegłem do krawędzi klifu, skąd ujrzałem potężnych rozmiarów most. Zacząłem zeskakiwać po pólkach skalnych na dół, gdzie już czekał na mnie olbrzymi Mountain Beast. Dość szybko pokonałem go i skierowałem się na most. Kiedy jednak na niego wszedłem, krasnoludy po drugiej stronie wystrzeliły celny pocisk z katapulty. Większa część kamiennego mostu runęła! Musiałem poszukać innego przejścia. Zszedłem z mostu i zlazłem na dół po schodkach do wieży pod mostem. Na dole wieży odnalazłem wąską kładkę prowadzącą na drugą stronę przepaści. Kładka była bardzo wąska i krucha, dlatego ten dość długi odcinek pokonałem z duszą na ramieniu. Udało mi się jednak dostać do wieży po drugiej stronie. Wszedłem na górę, zabijając na schodkach krasnoluda. Na górze skierowałem się w kierunku strzelającej wcześniej w most katapulty. Zabiłem pilnujące jej krasnoludy i podszedłem do wrót za katapultą. Wcisnąłem dźwignię.
The Castle Entrance
Zbiegłem na dół i poszedłem dalej prawym korytarzem. Dotarłem do zamkniętych wrót z jednej strony i kraty zasłaniającej wejście do krypty z drugiej. Wcisnąłem dźwignię i wtedy zaatakowały mnie trzy krasnoludy. Zabiłem je i wszedłem do otwartej już krypty. Podszedłem do grobowca i rozbiłem jego płytę. Skoczyłem do środka i tym samym otworzyłem zamknięte wrota. Przed wyjściem z krypty wziąłem jeszcze leżący miecz i przeszedłem przez wrota. Tam zaatakował mnie umarlak, któremu błyskawicznie skosiłem łeb. Niestety, za chwilę pojawiły się następne. Poradziłem sobie z nimi, ale nie wiedziałem, że pojawią się jeszcze silniejsze kościotrupy. Okazało się, że ta zielona ciecz spływająca po ścianach i wypełniająca wszystkie wnęki to krew Lokiego. Umarlaki, które zanurzyły się w niej, przeistaczały się w chodzące monstra. Zabiłem wszystkie umarlaki i zbiegłem na dół korytarzem po prawej stronie. Tam zabiłem kościotrupa, który wynurzył się z krwi Lokiego, wziąłem z wnęki po prawej runę i... zatrzymałem się przed kratą zagradzającą dalszą część korytarza. Po drugiej stronie zauważyłem jednak biegnącego truposza. Wróciłem się na samą górę i ujrzałem, jak ów kościotrup rozwala ścianę. Zabiłem go i przeszedłem przez otwór. Wskoczyłem do dziury w podłodze. Skierowałem swe kroki w prawo i doszedłem tam do małego basenu z krwią Lokiego, za którym leżała runa. Musiałem ją zdobyć. Potem opuściłem tę komnatę drugim wejściem, zabiłem kościeja, pokonałem kilka schodów i stanąłem ponownie przed próbą mojej zwinności. Aby dostać się na drugą stronę, musiałem przeskakiwać z klatki na klatkę, choć te zanurzały się pod moim ciężarem. Wprawa jednakże robi swoje i po chwili byłem już na drugiej stronie. Podniosłem potężny miecz i poszedłem tunelem. Przy wyjściu z niego czekał na mnie Odyn. Dowiedziałem się, gdzie ukrywa się w chwili obecnej Conrack. Aby się z nim zmierzyć, musiałem jednak pokonać zastępy jego sług oraz labirynt, w którym się skrył. Niestety moc Odyna na działała w tym labiryncie i mogłem być zdany tylko na siebie i swoje umiejętności. Nie zwlekając ruszyłem w stronę labiryntu. Wszedłem do niego i usłyszałem, jak za moimi plecami zamykają się wrota...
The Tricksters Maze
Korytarz, który był przede mną, wyglądał bardzo posępnie i nieprzyjaźnie. Ruszyłem jednak przed siebie. Korytarz był długi i kręty, a co kilka kroków stały przy ścianach dziwne posągi. Część z nich atakowała mnie! W końcu dotarłem jednak do drzwi kończących ten upiorny korytarz. Wcisnąłem dźwignię i wszedłem do komnaty z basenem pełnym krwi Lokiego. Wynurzył się z niego krasnolud. Pokonanie go przyszło mi z dość dużym trudem, lecz w końcu runął na posadzkę. Przeszedłem przez kolejne drzwi i wlazłem do prawdziwego labiryntu, a raczej kilku labiryntów. W pierwszym poszedłem do przodu, do przodu i jeszcze raz przodu. W drugim w lewo, w przód i w prawo. W trzecim, chyba najtrudniejszym, przed siebie, w prawo, znowu prawo, naprzód i w końcu w lewo. W czwartym labiryncie wybrałem korytarz prawy, lewy, prawy, potem poszedłem na wprost i znowu w prawo. Piąty labirynt pokonałem idąc prosto, w dół, w lewo, w dół i dwa razy w prawo. I wreszcie szósty pokonałem podążając w prawo, w lewo, później na wprost i ponownie w lewo.
The Tricksters Chamber
Włosy mi się zjeżyły, gdy ujrzałem Lokiego. Ten przerażający potwór, choć uwięziony, napawał mnie obrzydzeniem i strachem. Kiedy zakończył mówić, zbiegłem na dół korytarzem mijając drzwi, aż doszedłem do dźwigni przy wrotach. Otworzyłem je i za nimi skręciłem w prawo, a potem w lewo. Otworzyłem drzwi naprzeciwko i wszedłem do komnaty, w której na sienniku leżały szczątki człowieka. Uderzyłem mieczem w ścianę z prawej strony i wybiłem w murze dziurę. Skoczyłem w otwór. Przecisnąłem się wąskim tunelem i wyszedłem na otwartą przestrzeń, gdzie zabiłem kościotrupa i wszedłem do tunelu naprzeciwko. Podszedłem do stempla podtrzymującego strop i uderzyłem go. Zawaliła się część sufitu i mogłem wdrapać się na górę. Tam skręciłem trzy razy w lewo i znalazłem się przy dźwigni. Po jej wciśnięciu wróciłem aż do drzwi, które otworzyłem dźwignią, ale tym razem wlazłem na górę po schodach po lewej stronie. Na górze skręciłem w prawo, a później w stronę drzwi po lewej. Kiedy znalazłem się na kafelku przed nimi, stanęły one otworem. Naprzeciw mnie stał wielki kościotrup z groźnie wyglądającym toporem. Mimo to walka była zaskakująco krótka. Po jej zakończeniu wcisnąłem dźwignię i przeszedłem do korytarza za drzwiami naprzeciwko. Za rogiem wpadłem na kilka truposzy, po czym poszedłem dalej korytarzem aż do kraty, którą otworzyłem stając na odpowiednim kafelku. Za kratą był znany już mi korytarz. Tym razem nie musiałem się daleko wracać. Wielkie drewniane wrota na otwartej przestrzeni tym razem były otwarte. Ścisnąłem mocniej topór i ruszyłem do boju. Jak się później okazało, chyba najzacieklejszego w ciągu mej wędrówki. Najpierw zmierzyłem się z truposzami, które wskakiwały w jeziorka z krwią Lokiego. Po ich pokonaniu i przejściu dalej dopadły mnie gigantyczne kościotrupy. To jednak nie był jeszcze koniec. Nie zdążyłem nawet ochłonąć, gdy pojawił się Conrack i zapowiedział, że wkrótce spotkam się z moim ojcem. Mylił się, choć i ja też. Nie dane mi było zaznać na razie zemsty. Kiedy zadałem ostatni cios Conrackowi, wpadł on do krwi Lokiego i po chwili wyszedł z niej odrodzony i nieśmiertelny... Co dziwne, nie rzucił się na mnie, ale uciekł, obiecując, że mną zajmą się jego wojownicy. Kiedy Conrack zniknął, zrozumiałem, że mogę go pokonać tylko w jeden sposób. Muszę również stać się nieśmiertelny! Zanurzyłem się w fioletowej krwi Lokiego...
The Barren Canyons
Gdy wyszedłem przemieniony, Loki zaczął ze mnie kpić. Stałem się przecież takim samym potworem jak on czy Conrack. Na razie jednak się tym nie przejmowałem, musiałem dorwać Conracka i pomścić ojca. Byłem teraz wyższy, silniejszy, szybszy i bardziej skoczny, więc wskoczyłem na półkę skalną i wbiegłem do tego samego tunelu co Conrack. Na końcu tunelu był basen z krwią Lokiego, ale teraz już się go nie bałem. Wręcz przeciwnie, krew Lokiego leczyła mnie. Przepłynąłem na drugą stronę i wbiegłem na górę po schodach. Za korytarzem na górze był most. Co prawda zerwany, lecz nie było to dla mnie kłopotem. Moje skoki były teraz baaardzo długie. Pokonałem tunel i znalazłem się na otwartej przestrzeni. Trzymając się lewej ściany ruszyłem dalej. Wkrótce moim oczom ukazał się makabryczny widok wiszących ludzkich ciał. Wybiegłem na nadbrzeże i skręciłem w lewo do osady, przez cały czas walcząc z atakującymi mnie truposzami. Minąłem kilka domków i wbiegłem do małej dolinki po lewej, która kończyła się wielkimi kolcami. Wskoczyłem na półkę po prawej, a z niej na półkę po drugiej stronie. Następnie przeskoczyłem nad przepaścią na przeciwległy klif. Ruszyłem kanionem przed siebie i wkrótce natknąłem się na kilku wieśniaków walczących z truposzem. Włączyłem się do walki, ale niespodziewanie mieszkańcy osady zaatakowali także mnie! Nie miałem innego wyjścia, jak ich zabić. Po jakimś czasie wybiegłem na otwartą przestrzeń, gdzie skręciłem w prawo do następnego kanionu. Po kilkudziesięciu krokach dostrzegłem po mej lewej ręce malutkie jeziorko z krwią Lokiego oraz półki, po których mogłem się wdrapać na górę. Tak też uczyniłem i pobiegłem kanionem. Z liczby atakujących truposzy wywnioskowałem, że Conrack musi być gdzieś blisko. Nie myliłem się. Wkrótce po prawej pojawił się mur, a ja wbiegłem do kamiennej wieży. Wspiąłem się na górę po łańcuchu, podniosłem magiczną runę, po czym rozbiłem belki blokujące dalszą drogę. Gdy tunel się skończył, wspiąłem się na półkę po prawej, udekorowaną wiszącymi zwłokami, i pobiegłem do jej końca, po drodze zabijając atakujące mnie kościeje. Przeskoczyłem na półkę po drugiej stronie kanionu, pokonałem krótki tunel i zeskoczyłem na dół. Potem przebiegłem obok widniejącej po lewej stronie wieży, minąłem kilka drzew i zeskoczyłem z półki w dół.
Embers Of Hrafnborg
Zabrałem leżącą opodal magiczną runę i ruszyłem kanionem w kierunku zaatakowanej wioski. Starłem się z kilkoma truposzami, a potem pobiegłem w lewo, gdzie po minięciu kilku spalonych domów znalazłem ruiny muru. Obszedłem go dookoła i z tyłu wspiąłem się na niego, po czym przeskoczyłem na przeciwległą półkę skalną. W kanionie natknąłem się na kilka siedzących przy ognisku goblinów, które szybko zabiłem, a później wbiegłem na wiszący nad przepaścią most. Tu stał ciężko zbrojny truposz. Pokonałem go i za mostem podążyłem wąską półką skalną aż do wiszącej winorośli. Po niej przedostałem się na półkę po lewej stronie, a z niej na kilka kolejnych winorośli, by w końcu wylądować po drugiej stronie przepaści i wbiec w tunel. Za nim była przepaść, na dnie której gotowała się lawa. Sytuacja wyglądała beznadziejnie, ale od czego byłem teraz wyposażony w zdolności nieznane zwykłemu śmiertelnikowi? Skoczyłem na gzyms po lewej, potem na półkę z lewej i w końcu wdrapałem się na półkę po drugiej stronie lawy. Wbiegłem do budowli i skręciłem w prawo, przebiegając przez otwór wybity przez kościeje Conracka. Wybiegłem na otwartą przestrzeń z jeziorkiem wypełnionym krwią Lokiego. Biegłem teraz cały czas przed siebie, tnąc toporem próbujące mnie zatrzymać truposze. Biedacy nie zdawali sobie sprawy z tego, że już nic nie mogło mnie powstrzymać przed zemstą na Conracku.
Return To Wotankeld
Pobiegłem w prawo do góry tunelem, zabijając napotkane truposze, i wkrótce stanął przede mną znajomy widok mej ukochanej wioski... Wtedy usłyszałem Lokiego, a potem Conracka. Obaj proponowali, aby dołączył do nich i zniszczył ostatnią runę Odyna. Oczywiście wyśmiałem ich i rzuciłem się w kierunku wroga! Najpierw zabiłem truposzy biegnących po prawej, a później tych z lewej. Teraz czekał mnie ostatni bój z zabójcą mojego ojca. Błysnęły ostrza toporów, szczęknęło żelazo... i zakrwawiony Conrack runął na ziemię... Pomściłem ojca i mych towarzyszy, uratowałem świat moich bogów. Odyn oświadczył mi jednak, że to nie koniec. Zło jeszcze nieraz spróbuje pokonać dobro i w końcu nastąpi Ragnarok. Ale to już nie było moje zmartwienie, Odyn zaprosił mnie bowiem do Valhalli. Podszedłem do stojącej na wzgórzu runy i wszedłem w teleport.
The Journey's End
Tęczowy most prowadzący do Valhalli był kresem mojej wędrówki. Kilkanaście kroków i... stałem się legendą.
PS Grę możesz także zakończyć w zupełnie inny sposób. Wystarczy, że zniszczysz ostatnią runę Odyna, a świat pogrąży się w chaosie i ciemności zwiastującej nadejście Ragnarok.
#####################
Rune Power
Viking Short Sword: Magic Shield - zamienia tarczę Ragnara w dużą magiczną tarczę.
Roman Sword: Flame Sword - po uderzeniu we wroga staje on w płomieniach.
Viking Broad Sword: Vampire Attack - wszystkie zranienia zadane przeciwnikowi powodują wzrost zdrowia Ragnara.
Dwarven Work Sword: Lighting - Ragnar strzela ze swojego miecza błyskawicami.
Dwarven Battle Sword: Avalanche - na przeciwnika spada ogromny głaz.
Hand Axe: Spirit - niewidzialność.
Goblin Axe: Unlimited Throw - Ragnar może rzucać toporem, ile razy ma na to ochotę.
Viking Axe: Ally - wszyscy wrogowie przechodzą na stronę Ragnara.
Sigurd's Axe: Freeze - wszyscy wrogowie zostają zamrożeni na krótki czas.
Dwarven Battle Axe: Super Damage - siła ataku zostaje zdecydowanie zwiększona.
Rusty Mace: Shockwave - magiczna siła odrzuca wszystkich wrogów od Ragnara.
Goblin Bone Club: Sonic Blast - rzut Ragnara ma zdwojoną siłę.
Tri Mace: Blaze - wysyła płomienie w kierunku potworów.
Dwarven Work Hammer: Earth Attack - pod przeciwnikiem rozstępuje się ziemia.
Dwarven Battle Axe: Stone - przemienia wroga na krótki czas w kamienny posąg.
Solucja pochodzi z magazynu Cd-Action, autor Selfproclaimed Solefald
Solucje dodane przez: BuTcHeR
Chcesz dodać solucje do tej gry?
Opublikowane solucje będą nagrodzone darmowym kredytem którego ilość zależy od jakości solucji.
Musisz być zalogowany by dodawać solucje.